sobota, 24 października 2015

5. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek Cię skrzywdził

Przetarłam oczy i przeciągnęłam się. Wtedy już naprawdę wiedziałam, że ten chłopak nie ma nic lepszego do roboty w nocy, jak na przykład spanie. Byłam jednak ciekawa gdzie jedzie, więc postanowiłam nie opierać się tym razem i zgodziłam się wybrać się z nim. Wskoczyłam w czarne jeansy, na białą koszulkę założyłam szarą bluzę. Chwyciłam telefon w dłoń i najciszej jak potrafiłam otworzyłam drzwi, po czym bezszelestnie pokonałam piętnaście schodów na dół i znalazłam się na zewnątrz. Chłodnie powietrze uderzyło w moją twarz. Poczułam przenikliwe zimno na całym swoim ciele i wzdrygnęłam się. Nie było mowy, żebym wróciła się na górę z powrotem po kurtkę, ryzykowałabym tym, że obudzę mamę i nici z tego nocnego wypadu. Szybkim krokiem ruszyłam do samochodu Dawida i zajęłam miejsce pasażera. W środku moje nozdrza zaczął drażnić zapach jakichś perfum pomieszany z dymem tytoniowym. Zrobiło mi się duszno i postanowiłam otworzyć okno.
-Zamknij to okno - Dawid spojrzał w moją stronę.
-Gdybyś tutaj nie palił, nie musiałabym go otwierać. Jest mi duszno i niedobrze od tego zapachu, więc - uśmiechnęłam się.
Przewrócił oczami i mimo mojej woli zamknął okno od mojej strony. Skrzyżowałam ręce na piersiach i od razu zaczynałam żałować, że w ogóle tu jestem. Nie mogę nawet otworzyć okna? No super. 
-Będzie ci zimno - powiedział kiedy jechaliśmy pustą ulicą.
-Nie powinno cię to martwić.
-Nie martwi, tylko jestem pewien, że będziesz narzekała jak strasznie ci zimno, a to jest takie irytujące.
Westchnęłam i oparłam głowę o zaparowaną szybę. Zaczęłam kreślić na niej różne wzorki i kształty. Kątem oka mogłam zobaczyć Dawid wpatrującego się we mnie. Zaczęłam się denerwować, bo po pierwsze - nienawidzę gdy ktoś na mnie patrzy, a po drugie - Dawid powinien skupić się na drodze. Zignorowałam to jednak i wypełniłam pustą ciszę między nami.
-Gdzie jedziemy?
-Do miasta - na te słowa przewróciłam oczami.
-Poważnie? - skrzywiłam się - budzisz mnie w środku nocy, żeby zabrać mnie do miasta? Gdzieś gdzie chodzę codziennie? Ty chyba naprawdę uważasz mnie za jakąś aspołeczną osobę.
-O mój Boże, nie, nie uważam tak, nigdy nie powiedziałem ci nic takiego więc sobie nie dopowiadaj pewnych rzeczy, okej? - zacisnął ręce na kierownicy i skupił się na drodze - powiedziałem, że będzie fajnie, więc będzie.
-W takim razie to takiego będziemy tam robić? - wybuchnęłam śmiechem. Cała ta sytuacja zdawała mi się być strasznie komiczna i mimo, że próbowałam zachować poważną minę, kąciki moich ust co chwilę mimowolnie się unosiły. Jezu, do miasta chodzę każdego dnia i nie widzę w tym nic szczególnego.
-Przestań zadawać pytania, Julio - na te słowy wzdrygnęłam się. Nikt nigdy nie odmieniał mojego imienia w taki sposób, ani w żaden inny. 
Owijałam kosmyki włosów wokół palca i zastanawiałam się, co takiego wymyślił Kwiatkowski. W sumie, nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać.
Po dziesięciu minutach Dawid zatrzymał samochód na podjeździe przed jakimś dużym domem. Spojrzałam na niego pytająco.
-Co? - wyciągnął kluczyki ze stacyjki - najpierw muszę załatwić jedną sprawę zanim pojedziemy do celu.
Wysiadł z samochodu, a ja nie czekając zrobiłam to samo. Wyciągał coś z bagażnika. 
-Pomożesz mi? - zapytał wychylając się tak, że byłam w stanie zobaczyć jedynie kawałek jego nażelowanych włosów.
W bagażniku było duże wiadro, lina i farby. Rozszerzyłam oczy na myśl o tym, co ten chłopak chce zrobić. Wzdrygnęłam się z powodu zimna, ale nie narzekałam, bo w głowie usłyszałam ponowie słowa Dawida. Przerzuciłam linę bokiem przez ramiona i cierpliwie czekałam, aż i Dawid wyciągnie wszystko z bagażnika. 
Obeszliśmy dom dookoła. Chłopak zbiegł po schodach w dół i znalazł się przed drzwiami, które zaraz po tym zwinnie je otworzył.
-Idziesz? - zwrócił się do mnie
-Nie zamierzam się komuś włamywać do domu, ty też nie powinieneś. Dla własnego dobra, i tak słyszałam, że masz wiele problemów - przewrócił oczami - nie rób tak, bo mnie denerwujesz kiedy tak robisz.
-Boże Julka, a pamiętasz może tego chłopaka, który obraził Cię, twierdząc, że masz grube uda?
Włożyłam ręce do kieszeni i pustym wzrokiem spojrzałam przed siebie.
-Skąd o tym wiesz?
-Byłem dokładnie za tobą. Ten kutas pożałuje, że te słowa w ogóle opuściły jego usta. 
Rozszerzyłam oczy i chciałam coś powiedzieć, ale głos Dawid znów mi w tym przeszkodził.
-To jego dom i chcę się na nim odegrać - uśmiechnął się - więc chodź, obiecuję, że nie będziemy mieć żadnych problemów, nikt nie usłyszy nawet, że weszliśmy do domu. Nikt mnie o to nie będzie podejrzewał, a Ciebie już tym bardziej. 
-Ale dl...
-Nie pytaj mnie już o nic Julka, bo tracimy czas. Chodź proszę cię, później ci odpowiem.
Zeszłam powoli po stromych schodach, wzięłam głęboki oddech. Poczułam zimną dłoń Dawida chwytającą moją. Chłopak pociągnął mnie za sobą. Przyłożył palec do moich ust, kiedy chciałam powiedzieć, że to co robimy jest cholernie nie na miejscu, bo ten chłopak po prostu miał rację. Bezszelestnie pokonaliśmy strony prowadzące z piwnicy na parter domku Igora (Dawid przedstawił mi go w taki sposób). Zdziwiło mnie to, jak dobrze Dawid znał ten dom. Natychmiastowo odnalazł jego pokój i zaczął pracę. Napełnił ogromne wiadro kolorowymi farbami, po czym podałam mu linę. Przymocował ją do rączki wiadra i zwinnie ulokował nad drzwiami od pokoju chłopaka. Uniosłam brew i z moich ust wydostał się cichy śmiech na myśl o tym, że Igor mógłby przyjść do szkoły w takim stanie. Dawid skarcił mnie spojrzeniem i zrozumiałam, że mój cichy śmiech był nie na miejscu, okej, rozumiem. Po skończonej pracy wyciągnął spray i napisał nim na drzwiach: "JESTEM JEBANYM KUTASEM". Po przeczytaniu tego zaśmiałam się ponownie, jednak tym razem nie spotkałam się z niezadowoleniem ze strony Dawida. Chłopak sam zaczął się cicho śmiać.

Po chwili siedzieliśmy już z powrotem w aucie.
-Źle się z tym czuję - powiedziałam opierając się o fotel i pocierając ręce - w sumie powiedział tylko prawdę i nie powinien być za to karany.
-Ja pierdolę - zacisnął usta w kreskę - posłuchaj mnie uważnie ten jeden jedyny raz okej? Niezależnie od tego jak bardzo mnie nie lubisz. Nikt nie będzie cię obrażał w taki sposób, ponieważ jesteś piękna i na to nie zasługujesz. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek Cię skrzywdził - włożył kluczyki do stacyjki i ponownie zaczęliśmy jechać.
-Czemu to robisz? - powiedziałam, a Dawid spojrzał na mnie pytająco
-Co takiego znowu robię?
-Mścisz się na jakimś chłopaku, tylko dlatego, że mnie "obraził?
-Bo cię lubię.
Poprawiłam się na fotelu i skupiłam na mijających domach za szybą. Musiałam usnąć. Poczułam delikatne potrząsanie moimi ramionami. Dawid był nade mną pochylony i z całych sił próbował mnie obudzić.
-Wreszcie.
Wygramoliłam się z samochodu. Od razu poczułam chłód przeszywający moje ciało i wzdrygnęłam się. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Ku mojemu zdziwieniu, znajdowaliśmy się przed wejściem na plażę. Cóż, myślałam, że jedziemy do miasta. Szliśmy przez ciemną uliczkę oświetloną jedynie przez nikłe światła latarni. Piasek tonami nasypywał mi się do vansów, jednak nie miałam zamiar ich ściągać. Co innego, gdyby było to lato, albo chociaż dzień, a nie środek nocy. Dawid szedł przede mną. Obserwowałam jego chudą sylwetkę, zastanawiając się, co ja tutaj z nim robię. Przecież prawie w ogóle się nie znamy. Dogoniłam go szybko i zatrzymałam się.
-Dawid, opowiedz mi coś o sobie.
Przeczesał ręką włosy i uniósł brew do góry.
-Po cooo? - przeciągnął
-Bo chcę się dowiedzieć coś o chłopaku, z którym jestem w nocy na plaży. Przecież się nie znamy nawet.
-No to jestem Dawid, mam 19 lat i nic mnie nie obchodzi. Nawet to, że się nie znamy - wzruszył ramionami. Ta, wszystko było mu obojętne, poważnie.
Przewróciłam oczami i zaczęłam za nim podążać. Usiadł na zimnym piasku blisko wody i czekał, aż ja zrobię to samo.
-Nie będę siadała, bo jest mi zimno, więc postoję.
Ściągnął swoją kurtkę i wyciągnął ją w moją stronę.
-Proszę.

Aw, to słodkie.

Nie, wcale nie jest słodkie.

-Dzięki - założyłam kurtkę, mimo, że była na mnie za duża o jakieś 5 rozmiarów. Usiadłam koło chłopaka i podkuliłam nogi. Fale obijały się o brzeg. Ogólnie wtedy jak na październik było strasznie zimno i nie wiem jakim cudem zgodziłam się na to, żeby z nim tu przyjechać. Dawid przerwał długą ciszę między nami.
-Jestem ciekawy reakcji Igora na farbę - wybuchnął śmiechem - on nie da rady tego zmyć i przyjdzie tak do szkoły.
-Albo nie przyjdzie - zauważyłam.
-Musi przyjść, chcę się z niego trochę pośmiać.
-Jesteś wredny.
-Zależy dla kogo, kochanie.

Czy on właśnie powiedział do mnie kochanie? ugh, spierdalaj.

Z każdym podmuchem wiatru było mi coraz zimniej i zaczęłam co jakiś czas drgać. Dawid oczywiście musiał to zauważyć. Spostrzegawczy bardzo, nie powiem. Objął mnie ramieniem, co zmusiło mnie do przesunięcia się w jego stronę. Szczerze mówiąc, podobało mi się. Czułam się bezpiecznie, czułam że kogoś obchodzę, a do tego - było mi cieplej. Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę. Zatraciłam się w czasie, dochodziła już druga. Naprawdę nie chciałam stamtąd wracać, bo czułam się tak dobrze. Bałam się, że nigdy taka chwila może się nie powtórzyć. W sumie nawet nie wiedziałam dlaczego Dawid to robi. Dlaczego udaje, że się o mnie troszczy? Dlaczego zabiera ze sobą mnie? Mógł zabrać ze sobą każdą, ale dosłownie każdą dziewczynę. Przecież wszystkie do niego lecą. Był chamski, zarozumiały i oschły. Chyba że tylko dla mnie. Myślał tylko o sobie i nawet nie przejmował się innymi. Liczyło się tylko jego zdanie, którego nikt nie miał prawa podważyć.
-Wracajmy do domu - powiedziałam, mimo, że wcale nie chciałam wracać.
-Dlaczego? Myślałem, że dziewczyny lubią takie romantyczne rzeczy typu siedzenie na plaży w nocy w objęciach.
Wybuchnęłam śmiechem. NIE WSZYSTKIE.
-Lubią, ale nie wtedy kiedy jest tak zimno - wstałam i wyciągnęłam rękę do Dawida - proszę Cię, odwieź mnie do domu, bo zamarzam.
-Okej - podrapał się po głowie patrząc na mnie z dołu - ale chodź ze mną jeszcze gdzieś. Potem odstawię Cię do domu, obiecuję.
Przewróciłam oczami, jednak nie chciałam się z nim spierać i zgodziłam się. Poszliśmy na molo, które było oświetlone dosyć mocnymi światłami latarni. Nikogo tam nie było, no w sumie, jest środek nocy i każdy normalny o tej porze śpi. Szliśmy wzdłuż mola. Włożyłam ręce do kieszeni bluzy. Dawid zauważywszy mój gest, pociągnął moją prawą rękę wyciągając ją z kieszeni. Splótł ją ze swoją.
-Twoja ręka jest jak jedna trzecia mojej - zauważył lekko się uśmiechając.
Z początku chciałam wyrwać rękę z jego ręki, jednak darowałam sobie. W końcu, żyje się tylko raz i taka romantyczna sytuacja z tak naprawdę nieznanym mi chłopakiem mogła się więcej nie powtórzyć. Dawid miał naprawdę wielkie dłonie, kiedy złapał moją, dosłownie zniknęła w jego. Wolnym tempem podeszliśmy do końca mola, po czym zeszliśmy po schodach w dół i cóż, znajdowaliśmy się tak blisko wody..
-Tu przychodzę, kiedy chcę pobyć sam - puścił moją rękę i oparł się o betonowy murek - nie wiem czemu ale lubię to miejsce.
-Myślałam, że lubisz towarzystwo. Imprezy i tak dalej. Wiesz co mam na myśli.
-Lubię, ale to nie znaczy, że czasem nie potrzebuję pobyć w samotności. Nie myśl, że mój styl życia wyklucza rozmyślanie nad moim życiem.
Usiadłam na murek i skrzyżowałam ręce na piersiach. Dawid spochmurniał i wpatrywał się w wodę. Wyglądał jakby coś go gnębiło. Coś o czym chciałby powiedzieć, ale nie mógł. Wolałam jednak zatrzymać te myśli dla siebie i nie wypytywać go. Może tylko mi się zdawało.
Piętnaście minut później znajdowaliśmy się już w aucie. Dawid jak obiecał - wiózł mnie do domu. Byłam już naprawdę zmęczona i zmarznięta. Jedyne o czym marzyłam to gorąca herbata i ciepłe łóżko. Nie rozmawialiśmy ze sobą przez całą drogę. W sumie nawet nie miałam na to siły. Odpowiadałam Dawidowi kiwnięciem lub pokręceniem głowy, więc żadna z tego rozmowa.
Dojechaliśmy na miejsce. Pożegnałam się z Dawidem i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Miałam niecałe 3 godziny snu i rozważałam udawanie choroby lub coś w tym stylu, ale ostatecznie postanowiłam pójść do szkoły, żeby zobaczyć Igora zaskoczonego naszą niespodzianką.
-Julka czekaj! - obróciłam się i podeszłam do niego
-Booże, jestem zmęczona.
-Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną pojechać. Tak naprawdę pojechałem tam z myślą o tobie. Myślałem, że odmówisz. Dzięki jeszcze raz.
Chciałam coś wydukać, jednak Dawid zbliżył się do mnie i złączył nasze usta. Szybko się odsunęłam i rozszerzyłam oczy. Okej, całował mnie już nie raz, ale to całkowicie nie na miejscu.
-Nie Dawid, nie jesteśmy parą. Dobranoc - obróciłam się na pięcie i ruszyłam do domu.

Budzik zadzwonił o 6, a ja ledwo mogłam otworzyć oczy. Z powodu małej ilości snu bolała mnie głowa i miałam podkrążone oczy. Byłam zmuszona wykonać makijaż z dużym dodatkiem fluidu. Czułam, jakbym miała maskę na twarzy, haha, ale nieważne. Ważne, że wyglądałam dosyć przyzwoicie.
Ubrałam czarne spodnie, białą bluzę Adidas'a, a na nogi założyłam białe Force. Związałam włosy w niechlujnego koka i zbiegłam na dół po schodach.
-Mama? Czemu nie śpisz? - zapytałam zdziwiona widokiem mojej mamy o tak wczesnej porze
-Idę na wcześniejszą zmianę... Tak czy inaczej do domu wrócę około 23, zajmij się sobą.
Przewróciłam oczami. Mama pracowała codziennie do późna, niezależnie od tego, na którą godzinę szła do pracy.
-Boże, znowu zostanę sama. Dzięki mamo.
-Przepraszam. Ale nic na to nie poradzę!
W sumie, nie zależało to od mamy i niepotrzebnie się na nią złościłam. Zjadłam niecałą połowę miski płatków na mleku, wyszczotkowałam zęby. Ubrałam zieloną parkę i zarzuciłam plecak na plecy. Dzisiaj musiałam jechać do szkoły tramwajem, bo mama sama musiała wyszykować się do pracy. Biegłam z językiem na brodzie, aby zdążyć na tramwaj. W ostatniej chwili wpadłam do niego i zdyszana zajęłam miejsce przy drzwiach.

W szkole było... standardowo. Lekcje, potem lunch i znowu lekcje. Przerwy spędzałam z Dominiką i resztą paczki. O dziwo Dawid przyszedł do szkoły. Jednak ignorował mnie cały dzień, zaczęło mnie to denerwować i chyba dawałam po sobie poznać, że coś jest nie tak.
-Co ty taka wkurwiona? - zapytał Piotrek
-Ugh, nie jestem wkurwiona. Po prostu się nie wyspałam, nie mam humoru - przewróciłam oczami.
-Jasne, jasne - wtrąciła Dominika - coś z Dawidem mam rację?
Mimo, że znałyśmy się dosyć krótko, dziewczyna znała mnie na wylot. Miałam ochotę opowiedzieć jej o zdarzeniach poprzedniej nocy, jednak nie chciałam, żeby się o tym dowiedziała. Jej chore podejrzenia nasiliłyby się jeszcze bardziej i miałabym przejebane, więc.
Przed angielskim siedziałam pod klasą z Dominiką. W oddali usłyszałam głośnie śmiechy, wręcz ryki. Nie mogłam nic na to poradzić, ale wybuchnęłam śmiechem, kiedy na horyzoncie ukazał się Igor pomalowany tęczowymi farbami. Przez nasz korytarz przeszedł chichot, a siedząca obok mnie Dominika zwijała się ze śmiechu.
-O kurwa, jednorożec - wydusiła z siebie, na co ja ponownie wybuchnęłam falą śmiechu.
-Co się tak śmiejesz Lewandowska? Naprawdę to dla ciebie jest kurwa zabawne? - Igor stanął nade mną i wykrzywił się w fałszywym uśmiechu.
-Zgaduję, że powinnam teraz płakać z twojego powodu - uśmiechnęłam się
-Powinnaś.
-Spierdalaj stąd - usłyszałam, na co wszyscy się odwrócili. Dawid opierał się o ścianę ze skrzyżowanymi rękami. Igor podniósł się i spojrzał na chłopaka.
-No proszę, kogo my tu mamy, Kwiatkowski - zaśmiał się - bo co? Czy właśnie mi grozisz?
-Nie grożę, grzecznie proszę, abyś stąd zniknął. Zresztą powinieneś, zobacz jak wyglądasz.
-Bo nie wiek kurwa komu się zachciało żartów w moim domu, ale to ani trochę nie jest zabawne - przerwał - a może to twoja sprawka?
-Nie mów, że dziewczyny są grube, to może unikniesz takich niespodzianek - puścił mu oczko.
-Ah, więc stajesz w obronie jej? - wskazał na mnie palcem na co się wzdrygnęłam.
Wszyscy obserwowali to zajście, a ja modliłam się, by do czegoś gorszego nie doszło.
-Czy ktoś tak powiedział?
-Tylko ją nazwałem w taki sposób, więc... Zresztą, nigdy nie kłamię.
Myślę, że Igor nawet się nie zorientował, kiedy pięść Dawida znalazła się przy jego twarzy. Zachwiał się i zatrzymał opierając o ścianę.
-Czy ty mnie właśnie kurwa uderzyłeś?
-Tak, właśnie to zrobiłem - po tych słowach obrócił się na pięcie i zbiegł po schodach.
Igor spojrzał na mnie, uśmiechnęłam się i pokazałam mu środkowy palec. Przewrócił oczami i trzymając się za nos opuścił korytarz.

-TO BYŁO TAKIE WOW - krzyknęła Dominika, kiedy Igor zniknął nam z oczu.
-Co? Proszę Cię, to było gówniane ze strony Dawida. Bo Igor nic mu nie zrobił, a ten go pobił. Boże.
-On to zrobił przez to, że Igor nazwał cię grubą! Oh no boże, znam Dawida już bardzo długo, serio, nie wstawiłby się za kogoś gdyby tej osoby nie lubił. Julka, mówię Ci, Dawid Cię bardzo, bardzo lubi. Nigdy nie interesował się żadną dziewczyną dłużej niż przez jedną noc. Zazwyczaj lądował z nią w łóżku, a na następny dzień starał się o tym zapomnieć. Poważnie Jula, zrób coś z tym! On naprawdę może coś do Ciebie czuć.
Przewróciłam oczami na te słowa i podniosłam swój plecak z podłogi. Za chwilę i tak miały zaczynać się lekcje, więc postanowiłam wrócić pod swoją klasę.
Schodząc po schodach wpadłam na kogoś. Na moje nieszczęście był to Dawid. Nie wiem czemu nieszczęście, ale po prostu nie miałam ochoty z nim się widzieć, ani rozmawiać... Próbowałam go wyminąć, jednak on był zwinniejszy. Złapał mnie za ramiona i spojrzał w oczy. Dosłownie zatopiłam się w jego brązowych tęczówkach, poważnie...
-Musimy pogadać - powiedział drżącym głosem.

środa, 7 października 2015

Przepraszam

Czuje sie tak glupio i beznadziejnie odkad nie dodalam zadnego rozdzialu... Mam poczucie winy i wiem, ze was zawiodlam. Ciagle mi cos wypadalo, odkladalam pisanie nowego rozdzialu na pozniej, a w rezultacie nigdy nie moglam zebrac sie i napisac cos dobrego. Jakos tydzien temu rozdzial byl juz gotowy, mialam tylko poprawic bledy i go opublikowac, pech chcial, ze PADL mi laptop. Wlaczylam go, a rozdzial zniknal, nie zapisal sie. Zabralam sie za pisanie na nowo, ale laptop co chwile mi sie resetowal i nic nie jestem w stanie na nim zrobic. Teraz pisze z telefonu i jest to bardzo niewygodne, wiec opcja pisania rozdzialow na tel odpada. Moze to brzmi slabo, ale mowie stuprocentowa prawde. Nie wiem, kiedy laptop bedzie naprawiony, jest mozliwosc, ze bedzie musial byc zakupiony nowy, wiec jestem jak na razie w kropce. Mam nadzieje ze to zrozumiecie... Przez jakis czas nie bedzie postow, bo nie mam warunkow do napisania. Ale to nie znaczy, ze zawieszam bloga. Mysle, ze kiedy tu wroce nadal bede miala dla kogo pisac. Przepraszam jeszcze raz za to co wyszlo. Wroce tu na pewno, z dlugimi rozdzialami pelnymi swietnych sytuacji, obiecuje xx

piątek, 11 września 2015

4. Ogólnie to jestem znudzonym nastolatkiem

Siemka, od razu chciałabym przeprosić Was za to, że nie dodawałam nowych rozdziałów bardzo, bardzo długo, ale nie mogłam znaleźć wolnego czasu. Miałam dodać post tydzień temu, ale wypadł mi wyjazd za granicę. W hotelu miało być wifi, ale przyszło co do czego to hasła nie było :) Więc nie dałabym rady dodać tego tak czy siak. W tygodniu miałam trochę zadań domowych i pierwszą naukę, co też nie pozwalało mi na napisanie porządnego rozdziału.
Teraz, kiedy zaczęła się szkoła, będę dodawała rozdziały w każdą sobotę tak, żeby było wszystko regularnie.
+ Dziękuję bardzo za 1700 wyświetleń. Cieszę się, że podoba Wam się to co piszę :) ♥
I oczywiście każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania.
___________________

W niedzielę pojechałam z mamą na Hel, żeby się zrelaksować przed rozpoczęciem nowej szkoły. Wróciłyśmy pod wieczór nieźle wymęczone całodziennym dreptaniem po mieście i plaży. Rozpakowałyśmy nasze zakupy, po czym zjadłyśmy kurczaka z sałatką na kolację. 
-Mamo, ja nie wiem gdzie jest ta szkoła - mama wykrzywiła się i zaśmiała
-Odwiozę cię jutro, ale wrócić będziesz musiała sama. Zresztą z tego co wiem będą chodzić tam z tobą twoi znajomi - powiedziała przeżuwając ostatni kęs kurczaka - więc trafisz do domu
-Boże mamo, nie mów z pełną buzią.

Omówiłyśmy jeszcze kilka spraw związanych z moją szkołą i pracą mamy. Dopiero wtedy dowiedziałam się, że mama pracuje w jakiejś firmie i zajmuje się papierami. Miałam tyle zajęć na głowie, że nawet nie miałam okazji pogadać z własną mamą o jej pracy. 
-Teraz - odchrząknęłam - kiedy masz pracę siedzącą, będziesz potrzebowała więcej ruchu
-Sugerujesz mi coś?
-Nie, skąd, troszczę się o twoje zdrowie. Wiesz co? Będziemy biegać w weekendy, a nie chodzić na pizzę.
-Nie wierzę - mama rozszerzyła oczy - moja córka rezygnuje z cotygodniowego jedzenia pizzy w weekendy?
-Zobacz - wstałam i dotknęłam swoich ud - są strasznie grube, jestem w ogóle cała gruba, boże, koniec z pizzą. Wyjdzie nam to na zdrowie.

Ucałowałam mamę w policzek i wbiegłam po schodach na górę, do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i głęboko westchnęłam. Na myśl o nowej szkole przechodziły mnie ciarki. Bo ogólnie nie lubiłam zmian. Wolałam żyć spokojnie i w tym samym rytmie przez cały czas. Fakt, że mam chodzić do szkoły z Dominiką, Sarą czy Karoliną bardzo mnie ucieszył.Jednak w klasie, będę sama. Jestem najmłodsza, wszyscy są starsi ode mnie o trzy lata, więc za jakiś rok wyjdą ze szkoły, a wtedy to zostanę już zupełnie sama. Z drugiej strony prawdopodobnie Dawid chodzi do tej samej szkoły. Boże. Nie kontaktowałam się z nim od wczoraj (tragedia). Ale naprawdę, nic,zero, żadnego smsa, czy coś. Nie to, żeby mi to nie pasowało, bo chłopak znów zaczął działać mi na nerwy, ale zaczynał być coraz to bardziej dziwny. Najpierw mnie całuje, potem twierdzi, że nigdy nie umówiłby się ze mną na randkę, po czym zabiera mnie do kina, a potem się nie odzywa w ogóle. Nie rozumiałam go, poważnie.
Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i wyszczotkowałam zęby. Weszłam do łóżka i wciągnęłam laptopa na kolana. Sprawdziłam pocztę, Twittera i Facebooka. Popisałam z kilkoma przyjaciółmi z USA. Ponoć dużo się tam zmieniło, w sensie w szkole. Doszło kilka nowych osób do mojej starej klasy. Pisali mi że tęsknią za mną, że beze mnie to nie to samo. Sama za nimi tęskniłam. Zdążyłam przywyknąć do tych uśmiechniętych mordek. Co prawda, po wyjeździe do Stanów przykrzyło mi się za przyjaciółmi z Polski, jednak teraz wszyscy powyrastali, miałam 10 lat kiedy się wyprowadziliśmy, już nikt z nikim nie utrzymuje kontaktu, poważnie.
Przed snem poczytałam jeszcze parę stron książki. Powieki same mi opadały, napisałam jeszcze "dobranoc" na Twitterze, przykryłam się kołdrą po uszy i zasnęłam.


-Julia spóźnimy się, jeśli się nie ruszysz!
-Boże, mamo, dobra, już schodzę.
Przerzuciłam torbę przez ramię i wsunęłam bordowe vansy na stopy. Miałam na sobie czarne, obcisłe rurki, bordową, ciepłą bluzę i ciemnozieloną parkę. Wiatr wiał niesamowicie, rozwiewał ciemne kosmyki moich włosów. Chmury były na tyle ciemne i ciężkie, że mogłam bez problemu wywnioskować, że będzie wielka ulewa. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas. W głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli, a mój żołądek zawiązał się w supeł. Z każdym przebytym kilometrem serce biło mi coraz szybciej. Oparłam się o szybę i założyłam ręce na piersi.
Po około piętnastu minutach dojechałyśmy na miejsce. Szkoła była naprawdę ogromna, zbudowana z czerwonej cegły. Przed nią znajdował się wielki dziedziniec wyłożony kamieniem i gdzieniegdzie trawą. Pożegnałam się z mamą i ruszyłam w stronę bramy. W oddali spostrzegłam grupkę nastolatków. Mieli pozakładane kaptury na głowę, bo serio, wiatr nie dawał za wygraną i idąc czułam, jak bawi się mną i targa na boki. Usłyszałam kroki za sobą i się odwróciłam.
-Juuuulka! - krzyknęła Dominika i rzuciła się na moją szyję
-Heeej - przeciągnęłam i wypuściłam powietrze z ulgą
-Co masz pierwsze? - powiedziała zdyszanym głosem
-Historię...a ty?
-WOS, w ogóle, będę ci dzisiaj towarzyszyła cały dzień, żebyś się nie zgubiła w tej szkole, żeby cię nie staranowali chudzino - uśmiechnęła się szeroko
-O boże serio? Dziękuję.
-No więc - zaczęła iść, więc podbiegłam do niej - w jakiej sali masz historię? 39?
-Tak, powiedz, że masz lekcje gdzieś blisko. 
-Mamy lekcje w 40-stce, WOS i historia zawsze są blisko siebie, wiesz 
-Macie? Wy? Czyli kto? - zaczesałam ręką włosy za ucho
-No nie wierzę, że nie wiesz - zaśmiała się - cała nasza paczka, boże - powiedziała zirytowanym tonem
-Um, okej.
-Dawid też - puściła mi oczko
-Omójboże, dość - zdenerwowałam się i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi frontowych
-Tamtędy nie dojdziesz - usłyszałam za plecami 
-Dam sobie radę - rzuciłam

Miałam dość tego, że każdy swatał mnie z Dawidem. Nic mnie z tym chłopakiem nie łączyło, nie łączy i łączyć nie będzie. Pchnęłam ciężkie drzwi i znalazłam się na jakimś korytarzu. Po każdej stronie były blaszane szafki (też taką dostanę?), a na końcu znajdowały się schody prowadzące do szatni. Zbiegłam po nich w dół, dałam szatniarce kurtkę i wyszłam przed budynek szkoły, musiałam przyznać, że bez Dominiki sobie nie poradzę. Dostrzegłam ją w towarzystwie innych osób z paczki. 
-Cześć - przywitałam się z resztą osób
-Wiedziałam, że wrócisz, szkoła jest za duża, żebyś ją ogarnęła sama w pierwszym dniu. Gdzie zostawiłaś kurtkę?
-No w szatni, tam na końcu korytarza.
-Jesteś głupia - postukała się w czoło - mówiłam, że tamtędy nigdzie nie dojdziesz
-A jednak poradziłam sobie i doszłam do szatni - uśmiechnęłam się
-Tam się kurtek nie zostawia księżniczko - usłyszałam nad sobą, odwróciłam się i zobaczyłam kogo? Dawida oczywiście
-O to zostawmy ich samych - powiedziała Dominika, złapałam ją za nadgarstek
-Nie trzeba.
-Trzeba, tylko sama o tym nie wiesz - zaśmiała się - poczekaj na mnie po historii, babka od wosu zawsze nas przetrzymuje na przerwach, opowiem ci później trochę o nauczycielach i o szkolnych zdzirach, miłościach i tak dalej 
Odwróciłam się i założyłam włosy za uszy. Dawid ubrany był w czarne spodnie i czerwono-czarną koszulę w kratę. Ciarki mnie przechodziły, przecież ta koszula była taka cienka. Między nami panowała cisza, starałam się wyciszyć głosy nastolatków dookoła.
-Więc - czułam się już niezręcznie przez tą ciszę - w takim razie gdzie się zostawia kurtki?
-Chodź, pokażę ci - złapał mnie za rękę. Jego dłonie były takie ogromne, poważnie. I co dziwne, takie aksamitnie delikatne i....zimne. Szłam za nim, a on dalej trzymał moją rękę. Weszliśmy do budynku i podążaliśmy ku jakimś czarnym, blaszanym szafkom - takim jak te w tamtym korytarzu. Skręciliśmy w lewo i znaleźliśmy się w bardzo małym pomieszczeniu, gdzie znajdowało się na oko dziesięć szafek.
-Tutaj - uśmiechnął się i wyglądał na zadowolonego - tu masz zostawiać kurtkę. W tym miejscu też palimy, bo nie ma czujnika dymu. Pić nie polecam, bo i tak od ciebie wyczują, poza tym, masz chyba za mało lat - nienawidziłam jego uwag na temat mojego wieku
-Dzięki - powiedziałam oschle - ale ja nie mam tu swojej szafki. Aha, i bądź spokojny, nie zamierzam tutaj nic pić, ani palić.
-Zawsze możesz zostawić ją w mojej szafce. Żadne z nas nie widzi sensu w zapierdalaniu przez pół szkoły tylko po to, żeby wziąć kurtkę.
-Ale tu też jest daleko.
-Ale tu możesz zrobić więcej rzeczy - puścił mi oczko
-Ugh, jesteś głupi - szturchnęłam go w ramię - masz teraz wos prawda?
-Prawda - wyciągnął papierosa - a ty?
-Historię. Nie pal teraz, zaraz zaczyna się lekcja - na moje słowa wybuchnął śmiechem
-Chyba nie sądzisz, że wchodzę punktualnie na lekcje?
-Powinieneś, złotko - podniosłam torbę z ziemi i zadygotałam - boże, palą w tej szkole?
-Tylko zimą, jeszcze nie zaczął się sezon mrozów, więc ubieraj się cieplej - wyrzucił papierosa
-Okej, nie musisz się o mnie martwić
-Nie dbam o to - poprawił włosy - chodź na tę pieprzoną lekcję kujonie.
-Słucham? Co takiego?
-Nieważne już, idź przodem.

Dotarłam pod klasę z Dawidem człapającym za mną. Pogadałam jeszcze chwilę z Piotrkiem i Karoliną, a potem dołączyłam do mojej klasy. Było tam 11 chłopaków i 13 dziewcząt,a ja spośród wszystkich byłam najniższa i najgrubsza, jak taka parówka wśród kabanosów, boże.
Po dzwonku weszliśmy do klasy i zajęliśmy swoje miejsca. Usiadłam w trzeciej ławce od końca przy ścianie, sama. Pani profesor była w średnim wieku, miała jasne, kręcone włosy i okulary z grubymi szkiełkami na nosie. Była dosyć przy kości. Akurat tego dnia miała na sobie czarną bluzkę, szary sweterek i szarą spódnicę. Jej postać była dosyć niska, mogłabym powiedzieć, że mojego wzrostu.
-Dzień dobry klaso - miała głos aż przesłodzony - widzieliśmy się na poprzednich zajęciach, jednak dziś czeka was kolejna luźniejsza lekcja, ponieważ w waszym składzie pojawiła się nowa osoba, Julia Lewandowska! Julio, wstań proszę.
Czułam, że moje policzki oblewają się rumieńcem. Odsunęłam krzesło i wstałam. Wszystkie oczy odwróciły się w moją stronę, dziewczyny szeptały coś pomiędzy sobą, podobnie jak i chłopcy. 
-Julio, od dzisiaj będę twoją wychowawczynią. Plany uległy zmianom, ponieważ klasa Ic miała za dużo uczniów, dlatego przeniesiono cię do naszej klasy. Mam nadzieję, że szybko poznasz nowe osoby.
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. 
-Chcesz siedzieć sama czy mogę się dosiąść? - usłyszałam z tyłu klasy. Jakaś dziewczyna, blondynka z zaplecionym kłosem opadającym na jej ramiona. Miała naprawdę długie włosy. Miała mocny makijaż, ale jak uczyła mnie mama "nie należy oceniać książki po okładce". A zresztą ja sama nie byłam już taką świętoszką.
-Jasne, że możesz.
-Dzięki za pozwolenie - zaśmiała się
Spakowała swoje rzeczy i przyszła do mojej ławki. Miała na sobie krótką, łososiową sukienkę i miętowe conversy. 
Pani profesor usiadła za biurkiem i zaczęła wypisywać coś na kartkach.
-Dzisiaj daję wam luz, ale to wyjątkowa sytuacja. - wzięła łyk kawy - od następnej lekcji bierzemy za solidną pracę.
Dziewczyna obok mnie spakowała książki i piórnik do plecaka po czym odwróciła się w moją stronę.
-Jestem Milla - uśmiechnęła się - jeśli nasłuchasz się różnych rzeczy o mnie typu, że jestem dziwką lub coś w tym stylu, to nie wierz w to, gorszych bajek ludzie z sopockiego liceum nie mogą sobie wymyślić.
-Um, ty już znasz moje imię - zapięłam bluzę, bo ktoś bardzo mądry otworzył okno - nie martw się, nie wierzę w stereotypy i nie oceniam ludzi na pierwszy rzut oka
-Cieszę się. Jeśli chcesz, mogę ci trochę opowiedzieć o nauczycielach
-Właściwie, miała to zrobić Dominika, ale ciebie z chęcią posłucham
Milka (tak na nią mówiłam) opowiedziała mi kilka słów o każdym z nauczycieli tak trochę w wersji humorystycznej. Podobało mi się jej poczucie humoru. Sprawiała wrażenie bardzo miłej i uprzejmej osoby. Cieszyłam się, że nie będę już całkiem sama w mojej nowej klasie.
Po lekcji poczekałam na Dominikę pod jej klasą. Przez ten korytarz przewijało się tysiące osób, co chwilę, poważnie. Traktowali mnie tak, jakby mnie tam nie było. Popychali i szturchali. Podszedł do mnie wysoki brunet, ubrany w szare dresy i czarną bluzę. Zaśmiał się patrząc na mnie z góry.
-Fajne uda świnko.
Na szczęście w tym samym momencie z sali wyszła klasa Dominiki i uniknęłam kontaktu wzrokowego z tym chłopakiem. Myślałam, że wszystko się ułożyło z tą szkołą. Jednak słowa chłopaka zabolały mnie bardzo, bardzo mocno i wróciłam do punktu wyjścia. Czułam się jak intruz w tej szkole i ciężko było mi ją nazwać "moją" szkołą. 
-Jak tam pierwsza lekcja? - zapytała Dominika kiedy się do mnie zbliżyła
-Była...luźna. Nic nie robiliśmy, a pani profesor Gałczyńska jest naprawdę miła, przedstawiła mnie klasie i ogólnie zrobiła nam luźną lekcję, ale powiedziała, że na następnych zajęciach bierzemy się ostro za pracę - zaśmiałam się - poznałam też taką dziewczynę, Millę, przysiadła się do mnie i jakoś znalazłyśmy wspólny język. Czy to prawda, że krąży wokół niej pełno stereotypów, że jest dziwką? - zapytałam
-Łooo, dziewczyno, masz jakiś słowotok - usłyszałam obok siebie. Sebastian szczerzył się od ucha do ucha 
-Lepiej mieć słowotok, niż nic nie mówić, przyznaj - wtrąciła Sara opierając się o ramię Sebastiana.
-Ugh, my tu rozmawiałyśmy, jakbyście nie widzieli - powiedziała zirytowana Dominika
-Dobra, dobra, już idziemy.
-A więc, luźna lekcja tak? To chyba tylko teraz, o mój boże, musiałaś zrobić na niej jakieś mega dobre wrażenie, poważnie, ona nigdy nie robi luźnych lekcji bez powodu.
-Serio? Masz z nią historię? - rozszerzyłam oczy
-Tak, jest jedyną nauczycielką historii w szkole, druga odeszła na emeryturę rok temu. Teraz uczy tylko Gałczyńska. Ale to dobrze - podrapała się po głowie - czasem zapomina o sprawdzeniu sprawdzianów czy kartkówek, więc potem możesz odmówić wstawienia tej oceny!
-Nieźle - zaśmiałam się

Minęło kilka lekcji i razem z Millą udałyśmy się na lunch na stołówkę. Ta szkoła strasznie przypominała mi szkołę w Stanach. Szafki, wielka szatnia, sala gimnastyczna, szwedzki stół na stołówce. Przesuwałyśmy się powoli w kolejce po jakieś jedzenie. Upatrzyłam sobie sałatkę z tuńczyka. Nałożyłam trochę na talerz i odeszłam od kolejki czekając na Millę.
-Idziesz ze mną przysiąść się do mojej paczki? - wskazałam na stolik, który przyjaciele już zajęli
-Boże, co? Nie! - widocznie była zdziwiona - to jest twoja paczka? Omójboże, poważnie? - kiwnęłam głową - Nie wierzę! To najpopularniejsza grupka osób w całej szkole, jak nie w mieście. Nigdy nie odważyłabym się do nich odezwać. A w szczególności do tego chłopaka w koszuli w kratę. To szkolny zły chłopiec.
-Jezu poważnie? Są naprawdę spoko i nigdy nie pomyślałabym o nich w taki sposób, że mogą być jacyś popularni czy coś. A ten, no, Dawid to zły chłopiec? Poważnie? - zaśmiałam się
-No, przecież mówię. Pali, pije, bierze narkotyki i w każdy weekend ląduje w łóżku z inną panienką.
Nie odpowiedziałam nic, zdawało mi się śmieszne to, co usłyszałam. Czyżbym zadawała się z jakąś popularną grupką? ŻE CO. To śmieszne.
Milla usiadła z jakimiś koleżankami, a ja dosiadłam się do mojej paczki. Postawiłam swoją tackę z sałatką na stole, uderzając przy tym o tackę Piotrka. Dawid spojrzał na mój talerz i się skrzywił przeżuwając swoje polędwiczki wołowe.
-Tuńczyk?-wskazał nożem na mój talerz
-Jak widać - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
-Myślę - zaczęła Domi - że powinniśmy dać wam więcej swobody i powinniście siedzieć tutaj razem, sami, bez nas.
-Zgadzam się - potwierdziła Sara - może coś między wami kwitnie - zaklaskała w ręce - a my tylko przeszkadzamy
-Ja-pier-do-le - wymówiłam sylabami - kiedy zrozumiecie, że nic pomiędzy nami nie ma i nie będzie?
-Nie byłbym tego taki pewien - powiedział Dawid z pewną buzią
-Oh, pieprzyć cię
-Uuuu - Sebastian zbliżył się do naszego stolika - kto kogo pieprzy?
-Julka mnie.
-Boże, jacy wy jesteście tępi - wybuchnęłam śmiechem 
Skończyliśmy nasz lunch i wróciliśmy na lekcje.
Po zajęciach udałam się do szatni po kurtkę, pamiętając, że jutro mam ją zanieść do szafki Dawida (co prawdopodobnie wywoła kolejne dziwne i bezpodstawne podejrzenia Dominiki i Sary). Muszę przyznać, że pierwszy dzień szkoły minął mi całkiem dobrze i chyba wkręciłam się w atmosferę. Już nie czułam się intruzem. Jednak słowa nieznanego mi bruneta brzmiały mi co chwilę w głowie. Serio, mimo, że cały czas mówię sobie, że jestem gruba i muszę schudnąć, nigdy nie usłyszałam tego od innych osób. A to sprawiło, że czułam się zmieszana z błotem. Jednak nie mogłam popsuć sobie tego idealnego, pierwszego dnia w szkole. Przechodząc przez korytarz złapała mnie Zuzia. Była cała czerwona i zdyszana.
-Julka, laska gdzie ty się podziewasz, szukam cię po całej szkole!
-Boże, byłam tylko po kurtkę.
-Wcale nie, tam też byłam i ciebie nie widziałam.
-Nie zostawiłam kurtki w waszym miejscu bez czujników dymu - rozszerzyła oczy
-Mniejsza, musisz zapisać się na jakieś zajęcia dodatkowe, bo inaczej nie zdasz do następnej klasy.
-Czy to jest konieczne? - zapytałam znudzonym głosem
-No tak, jeśli tego nie zrobisz to, jak powiedziałam, nie dostaniesz promocji do następnej klasy - złapała mnie za nadgarstek
-Gdzie mnie prowadzisz? - zaśmiałam się
-Pokazać ci, jakie masz zajęcia do wyboru. Musisz wybrać jakieś dwa różne, z różnych dziedzin.
-A ty na co się zapisałaś?
-Na gotowanie i sztukę, też się zapisz, będziemy chodzić razem - podrapałam się po czole i zmarszczyłam brwi
-Nie jestem tym zainteresowana - Zuzia zatrzymała się przed wielką tablicą korkową
-W takim razie wybierz coś stąd.
Zadarłam głowę do góry i wyczytałam wszystkie zajęcia dodatkowe. Było jakieś szycie, zajęcia artystyczne, gimnastyka, kółko astronomiczne, o boże, od wyboru do koloru. Jednak ja wybrałam zajęcia ze śpiewu, od zawsze uwielbiałam śpiewać. W Stanach uczęszczałam przez jakieś pół roku do chóru miejskiego, niestety problemy z gardłem zmusiły mnie do opuszczania prób, przez co zostałam wyrzucona stamtąd. Pani dała mi jeszcze jedną szansę, jednak już nie chciało mi się tam wracać. Drugim zajęciem, jakie wybrałam były zajęcia z pisania. W domu od czasu do czasu lubiłam sobie coś tam pisać na laptopie, więc w sumie, czemu nie.
Pożegnałam się z Zuzią, zarzuciłam kurtkę i ją zapięłam, po czym wyszłam przed budynek szkoły. Pogoda była okropna. Oprócz silnego wiatru i chłodnego powietrza, strugami lał się deszcz. Próbowałam się dodzwonić do mamy, żeby przyjechała po mnie. Miałam dosyć daleko do szkoły, z nie chciałam zmoknąć. Usiadłam na ławce i podkuliłam nogi. Było mi strasznie zimno, a nie miałam nawet jak wrócić. Wyciągnęłam telefon i grałam w Subway Surfers, kiedy obok mnie dosiadł się Dawid.
-Coooo tam? - zapytał
-Zajebiście, nie widać? -odpowiedziałam pytaniem z ironią w głosie
-Daj spokój, nie bądź dla mnie taka oschła i chamska. Jestem dla ciebie miły, a to zdarza się rzadko. Zapytaj swoich koleżanek z klasy. Każda jedna pcha mi się pod nogi, próbuje stać się zauważoną przeze mnie. Ale ja mam na nie wyjebane, poważnie. Nie jestem zainteresowany nimi. A skoro zainteresowałem się tobą, to powinnaś czuć się wyróżniona - uśmiechnął się
-Ty jesteś jakiś chory - schowałam telefon do kieszeni - masz strasznie wysoką samoocenę. Denerwują mnie tacy ludzie bardziej niż ktokolwiek inny. 
-Oh boże, akurat co do tej samooceny to się dużo mylisz. Mówię ci tylko prawdę.
Mruknęłam coś pod nosem, ale Dawid chyba tego nie usłyszał. Wyciągnął telefon i włączył jakąś grę. Teraz oprócz czerwono-czarnej koszuli w kratę miał jakąś szarą dresową bluzę.
-Dawid?
-Co?...
-Długo zamierzasz tutaj siedzieć obok mnie? Na tej samej ławce? Irytujesz mnie - uniósł brew
-Um, a masz czym wrócić?
-Czekam na mamę.
-Słyszałem z daleka, jak rzucasz przekleństwami, bo twoja mama nie odbierała.
-Nieładnie tak podsłuchiwać cudze rozmowy.
-Boże, to jest nieważne. Chodź, zawiozę cię.
Chciałam się trochę z nim podroczyć, ale z powodu, że było mi bardzo, bardzo zimno, darowałam sobie. Złapałam torbę i przerzuciłam przez ramię, po czym wstałam i ruszyłam za Dawidem. Chłopak złapał kaptur mojej kurtki i zarzucił mi na głowę.
-Boże, idź wolniej wielkoludzie! - krzyknęłam stawiając małe kroki za nim
Dotarliśmy na szkolny parking. Szybko wsiadłam do auta i po prostu trzęsłam się z zimna. Dawid miał jakiegoś drogiego Mercedesa, ale ja tam się nie znam. Ściągnęłam kaptur z głowy i poprawiłam włosy. 
-Co się tak stroisz? - kiedy wsiadł do samochodu, od razu poczułam jego intensywne perfumy
-Na pewno nie dla ciebie.
-A może powinnaś?
Nie odpowiedziałam już nic. Zapięłam pas i oparłam głowę o szybę. Dawid znów powtórzył swój ruch i położył swoją dłoń na moich udach. Nie oponowałam, skupiłam się na mijające budynki wokół nas. 
Dojechaliśmy po około piętnastu minutach. Dawid wjechał samochodem na podjazd. Po czym wysiadł i otworzył mi drzwi.
-Dzięki - rzuciłam
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu.
-Ej Julka, może masz ochotę wejść do mnie?
Spojrzałam na niego rozszerzając szeroko oczy.
-Jasne - boże, nie to chciałam powiedzieć.
Dawid odebrał ode mnie moją torbę i ruszył ku drzwiom wejściowym.
-A czy twoi rodzice nie będą mieć nic przeciwko?
-Nie dbam o to.

On ma na wszystko wylane...

Otworzył drzwi i wpuścił mnie przed sobą. Nie byłam pierwszy raz w jego domu, jednak wciąż robił na mnie wrażenie. Najwyraźniej nikogo w środku nie było. Dawid położył moją torbę na fotel, a sam udał się do kuchni i przyniósł dwie paczki chipsów. Rzucił jedną w moją stronę, złapałam ją, jednak nie zamierzałam zjeść.
-Zjedz to - powiedział oschłym tonem - zjadłaś dzisiaj bardzo mało na lunchu, dziewczyno, ty jesz coś w ogóle? 
-Jem - wykrzywiłam się - ale chipsów nie zamierzam jeść. Są zbyt kaloryczne. A mniej kalorii, to mniej zbędnych kilogramów.
-Co ty pieprzysz? - wsadził garść chipsów do buzi i zapił colą - widzisz, ja jem i jestem chudy
-Nie każdy ma tak dobrą przemianę materii jak ty, Dawid.
-Bla, bla, przestań. Chyba nie jesteś jedną z tym, które się głodzą, żeby schudnąć?
-Nie głodzę się, boże. Po prostu unikam niezdrowych i kalorycznych potraw, czy tam przekąsek, żeby stracić na wadze, bo jestem....gruba - przygryzłam wargę.
-Oh boże, jesteś piękna będąc taka, jak teraz.
CO ON WŁAŚNIE POWIEDZIAŁ?

Dawid skierował się na schody i wszedł na górę, a ja podreptałam za nim. Pierwszy raz byłam w jego pokoju. O dziwo, miał wysprzątany każdy kąt. Zastanawiałam się, czy to za jego sprawą, czy jego mamy?... Nieważne.
Usiadłam na jego łóżku i obserwowałam każdy jego ruch. Ściągnął bluzę i koszulę, a następnie spodnie.
-Co robisz? - zapytałam
-Ściągam ubrania - rzucił koszulę w moją stronę - nie widać?
-Ale tak przy mnie?
-Mam się ciebie wstydzić czy jak? Wiesz ile osób widziało mnie nago? Widocznie nie
-Fuu...
-Nie takie fu, jak sobie wyobrażasz - zaśmiał się - idę wziąć prysznic, poczekasz tu?
Skinęłam głową i wyciągnęłam telefon. Miałam ponad 400 wiadomości na konwersacji grupowej. Z ciekawości weszłam i sprawdziłam o czym piszą. Ale to co zobaczyłam przekroczyło wszelkie granice. Jak widać ja, Dawid i jego podwózka mnie do domu była hot tematem. Zdenerwowałam się i napisałam kilka słów. Zawsze, kiedy byłam zła, słowa wychodziły mi z ust jak na taśmie, poważnie.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i zobaczyłam Dawida. Miał na sobie jedynie biały ręcznik owinięty wokół pasa.
-Nie martw się, nie będę się tu przebierać - wyszczerzył zęby - no chyba, że chcesz.
Nie czekał nawet na moją odpowiedź (boże), wziął jakieś ubrania z szafy i wrócił do łazienki. Po chwili znów wrócił. Miał na sobie szary podkoszulek i czarne dresy. Rzucił się na łóżko i głęboko westchnął. Zrobiłam to samo. Muszę przyznać - jego łóżko to najwygodniejsze na jakim do tej pory leżałam.
-Serio uważasz, że jestem ładna? - mimowolnie zapytałam
-Jasne, że tak, czemu miałbym mówić na żarty?
-Może dlatego, żeby zrobiło mi się miło?
-Nie, nie zrobiłbym tak. Po co miałbym kogoś okłamywać. Pewnie tego o mnie nie wiesz, ale ja zawsze jestem szczery. I na trzeźwo, i po alkoholu i po innym gównie. 
-Um, okej.
Dawid podniósł się i wstał po papierosa. Wyjął jednego z paczki i zapalił. 
-Chcesz? - wyciągnął paczkę w moją stronę. Wzięłam go, po czym Dawid mi go podpalił. siedzieliśmy w jego pokoju, na jego łóżku, paląc papierosy. Chłopak postawił popielniczkę między nami.
Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę, dopóki nie wypaliliśmy ich do końca. Dawid skrzyżował swoje chude, długie nogi i spojrzał mi w oczy, po czym założył mi włosy za ucho.
-Boże, jesteś taka śliczna. Ale martwi mnie jedno.
Czekał na moją odpowiedź, ale nie zamierzałam mu jej udzielić.
-Mianowicie to, że tak mało jesz. Wydaje mi się, że głodzisz się, aby zrzucić zbędne - oczywiście twoim zdaniem - kilogramy. Jesteś piękna taka, jak teraz. Nie potrzebujesz żadnej diety odchudzającej, czy coś w tym stylu, naprawdę.
-Naprawdę tak uważasz? Wiesz,nie żeby zależało mi na twojej opinii - zaśmiałam się - ale to miłe słyszeć takie słowa z usta chłopaka takiego jak ty.
-Czyli jakiego?
-No takiego wiesz - podrapałam się po głowie - który jest pożądany przez wiele dziewczyn.
-Daj spokój - wybuchnął śmiechem
-W ogóle, masz opinię szkolnego złego chłopca, wiedziałeś o tym?
-Jasne, że tak. I w żadnym wypadku nie jest to stereotyp.
-Oh.
Dawid przysunął się bliżej mnie. Złapał mnie za tył głowy, a już po chwili złączył nasze usta. Przybliżyłam się do niego i zaplotłam ręce wokół jego szyi. Pogłębiłam pocałunek, a Dawid tak jak parę dni temu, uśmiechnął mi się w usta. Wiedziałam, że podoba mu się, gdy nie odrywam się od niego. Dawid całował naprawdę dobrze. W sumie, całowałam się kiedyś tylko z Billy'm, kiedy mieszkałam jeszcze w Stanach, ale mieliśmy wtedy po 14 lat. Jednak nie zmienia to faktu, że uczucie, kiedy usta Dawida toczyły walkę z moimi, było naprawdę dobrym uczuciem.
Chłopak delikatnie ściągnął moją bluzę, a potem koszulkę. Czułam się dziwnie w samym staniku, ponieważ Dawid mógł dostrzec mój tłusty, gruby brzuch. Ale w tamtej chwili nie dbałam o to, dawno nie czułam się tak dobrze, poważnie. Oderwał swoje usta od moich, a następnie pochylił się nade mną i uśmiechnął się.
-Jesteś taka śliczna, Julka - powtórzył swoje słowa, po czym znów zaczął mnie całować.
-Dawid, kupiłam pi....O MÓJ BOŻE, CHOLERA
Dawid poderwał się, a ja zakryłam brzuch bluzą. 
-Ile razy ci kurwa powtarzałem, że masz pukać, zanim wejdziesz do mnie do pokoju?! - krzyknął
-Przepraszam! Nie wiedziałam, że jest u ciebie dziewczyna, Kupiłam pizzę i chciałam zawołać cię, żebyś przyszedł i zjadł.
-Nie mam ochoty, wybacz - zatrzasnął jej drzwi przed nosem.

Ubrałam szybko koszulkę i bluzę. Dawid chodził w kółko po pokoju z założonymi rękoma na kark. 
-Dawid...spokojnie, nic się nie stało
-Stało się! Niech się w końcu nauczy pukać do kurwy, może mam jej kartkę wywiesić?
-To jest twoja mama, nie powinieneś mówić do niej takim tonem. Gdyby nie ona, nie byłoby cię na świecie.
-I byłoby wtedy lepiej - podszedł do mnie i objął w talii, po czym "podrzucił" mnie, a ja owinęłam nogi wokół jego tułowia.
-Obiecaj mi coś. Będziesz więcej jadła. Jesteś taka chudziutka i leciutka...
-Jem dużo, naprawdę...
-Obiecaj.
-Obiecuję.
Dawid pocałował mnie raz jeszcze i pogładził po włosach. 
-Pójdę już - powiedziałam - mama się pewnie martwi.
Nie zatrzymywał mnie, został w pokoju, a ja zeszłam cicho po schodach. Podeszłam do jego mamy.
-Przepraszam za tą całą sytuację - zaczęłam nieśmiało
-Nic nie szkodzi - mimo wszystko widziałam w jej oczach smutek - to moja wina, powinnam była zapukać.

Szybko wróciłam do domu. Mamy jeszcze nie było, więc odgrzałam sobie lazanię w mikrofalówce. Obiecałam Dawidowi, że zacznę więcej jeść. Po obiedzie zrobiłam sobie maraton filmów, jednak przy którymś, nawet nie wiem którym, usnęłam. Kiedy się obudziłam za oknem było już ciemno, a filmy dawno się skończyły. Wzięłam szybko prysznic i wyszczotkowałam zęby. Wskoczyłam w piżamę i weszłam pod kołdrę. Zgasiłam lampkę i chciałam już usypiać. Kiedy ekran mojego telefonu się zaświecił. Byłam pewna, że to znów konwersacja, więc nie sprawdzałam co to za powiadomienie. Jednak po czasie zorientowałam się, że ją wyciszyłam. Sięgnęłam ręką po telefon.

Dawid: Wyjdź na balkon od swojego pokoju, proszę.

Wstałam szybko i zarzuciłam szlafrok, a na stopy wsunęłam kapcie. 
-Jestem! - krzyknęłam bezgłośnie
-Słuchaj Julka, jest taka sprawa, chcesz mieć niezapomnianą noc?
-Zależy co masz na myśli...- skrzywiłam się
-Na pewno nie to, o czym ty myślisz.
-Powiedz dokładniej, żebym wiedziała na co się piszę - zaśmiałam się
-Najprościej, a zarazem najdokładniej mówiąc - podrapał się po głowie - na taką nocną wycieczkę, ale obiecuję, że tego nie zapomnisz. Wiesz, ogólnie to jestem znudzonym nastolatkiem, więc tak czy inaczej zrobię to, co chciałem zrobić, ale jeśli daję ci taką propozycję, to chyba warto spróbować, co? - uśmiechnął się
-Daj mi chwilę.

piątek, 28 sierpnia 2015

3. Możesz się przytulić, jeśli będziesz się bała

-Ja po prostu chcę, żebyś była moja.
Rozszerzyłam oczy i od razu zabrzmiały mi w głowie słowa Dominiki. Westchnęłam głęboko i już chciałam otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, kiedy na moje szczęście w drzwiach balkonowych pojawił się pijany Sebastian.
-A co tu się wyprawia? - wybełkotał po czym zatoczył się i uderzył głową o futrynę drzwi - ała.
-Musimy go zaprowadzić do pokoju, inaczej krzywdy sobie narobi - powiedział i podszedł do Sebastiana, owinął jego ramię wokół swojej szyi i spojrzał w moją stronę - pomożesz mi?
Podeszłam i zrobiłam to samo co Dawid. Zanieśliśmy go (z wielkim trudem) do pokoju gościnnego i położyliśmy na łóżku.
-Zostań tu z nim, zaraz przyjdę.
Kiwnęłam głową i spojrzałam na Sebastiana. Wystarczyła dosłownie chwila, żeby usnął. Boże, po cholerę tyle pić. Chyba nigdy to do mnie nie dotrze.
Dawid wrócił po paru minutach z plastikowym koszem w ręku. Postawił go na wysokości głowy Sebastiana.
-To tak na wszelki wypadek, gdyby się obudził i zachciałoby mu się wymiotować - wskazał palcem na kosz - dzięki temu nie pobrudzi mi wykładziny.
Zostawiliśmy go i wróciliśmy na dół. Ludzie spali wszędzie, gdzie się dało. Jedynie kilka osób gdzieniegdzie siedziało i jadło lub paliło papierosy, czy coś tam. Było już w pół do trzeciej, a przypomniało mi się, że obiecałam mamie, że wrócę po północy.

Ups, spóźnię się trochę bardzo.

Dawid wyszedł wcześniej tylnymi drzwiami nie odzywając się do mnie. Więc i ja nie miałam zamiaru iść do niego, żeby się pożegnać. Nalałam sobie ostatnią szklankę soku pomarańczowego (który zresztą uwielbiałam) i wyszłam przed dom. Byłam strasznie zmęczona. Kiedy mieszkałam w USA nie miałam w zwyczaju chodzić na imprezy do późna. Czasem ktoś zaprosił mnie na jakieś urodziny czy coś, ale nie na taką bezokazyjną imprezę. I szczerze mówiąc - pierwszy raz widziałam ludzi w takim stanie, poważnie.
Zadzwoniłam po taksówkę. Modliłam się, żeby przyjechała jak najszybciej, bo dygotałam z zimna. Boże, jak w tej Polsce jest zimno.

Kiedy wróciłam do domu, mama już spała, więc nie chciałam jej budzić. Miałam nadzieję, że nie będzie na mnie mocno zła. Wzięłam szybki prysznic i wyszczotkowałam zęby. Ubrałam piżamę i szybko wskoczyłam do łóżka. Sprawdziłam jeszcze telefon. Miałam ponad 400 nieprzeczytanych wiadomości z naszej konwersacji grupowej. Wysyłali tam jedynie zdjęcia jak się całują, palą, piją, obściskują i bóg wie co robią. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i przykryłam się kołdrą po uszy. Już zamykałam oczy, kiedy ekran mojego iPhone'a się zaświecił.

Nieznany: Podobało ci się dzisiaj?
Nieznany: Ps to ja Dawid
Julia: Fajnie to pojęcie względne. Chyba inaczej to rozumiemy.
Dawid: Oj no weź, nie lubię kiedy ludzie nie są zadowoleni z imprezy którą organizuję JA
Julia: Skąd masz mój numer?
Dawid: Dominika
Julia: Ugh, jestem zmęczona. Dobranoc
Dawid: Powinnaś być teraz u mnie, w moim łóżku
Julia: Nie schlebiaj sobie, że wszyscy wokół muszą wylądować z tobą w łóżku
Dawid: Niee, ale ty chciałabyś
Julia: Pieprzyć cię
Dawid: Chciałabyś :)
Dawid: Dobranoc księżniczko

Ugh, jaki on był irytujący... Tak czy inaczej, zasnęłam z uśmiechem na ustach.


Następnego dnia obudziła mnie mama. Mimo, że nic nie piłam poprzedniej nocy strasznie bolała mnie głowa i myślałam, że zaraz mi eksploduje. Mama kucnęła obok mojego łóżka i zacisnęła usta w kreskę. Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku.
-Gdzie byłaś tak długo? - zapytała ostrym tonem
-No - ziewnęłam - na imprezie. Mówiłam przecież, że idę.
-Miałaś wrócić do domu po północy, czekałam do drugiej, a ciebie wciąż nie było. Nie mogłam się do ciebie dodzwonić. Po co masz ten telefon do cholery?! - podniosła głos
-Przepraszam. Tak wyszło, po prostu świetnie się bawiłam i zatraciłam się w czasie. Obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy.
-No ja myślę - wstała i strzepała spódnicę - idę do pracy. Wrócę prawdopodobnie w nocy lub wieczorem. Zależy jak się wyrobię. Zostawiłam ci w kuchni pieniądze, żebyś poszła coś zjeść.
Spojrzałam na mamę i uniosłam brew. Poważnie? Ona pracuje nawet w sobotę? Nie miałam siły na wykłócanie się z nią, więc kiwnęłam głową i pożegnałam się z nią. Po czym znów usnęłam.
Kiedy się obudziłam, zegar wskazywał dwunastą, więc zdecydowałam się wstać i ogarnąć się.
Umyłam włosy i zawinęłam w ręcznik. Ubrałam czarne legginsy, biały t-shirt i narzuciłam na to ciepłą fioletową bluzę. Wzięłam z półki telefon i usiadłam przed telewizorem w salonie. Oglądałam jakiś film podjadając co chwilę chipsy. Odpuściłam sobie spojrzenie na tabelę kalorii. Po prostu zjadłam coś bez martwienia się o to, że przybiorę na wadze. Ekran mojego telefonu zaświecił się ponownie.

Dawid: Wyjdź na taras.

BOŻE.

Głęboko westchnęłam. Założyłam na stopy czarne vansy i zarzuciłam parkę. Nie było mowy, że wyjdę na tą zimnicę w samej bluzie. Wyszłam na taras i za późno zorientowałam się, że nie zrobiłam makijażu, a moje włosy pokręcone są w każdą stronę.
Przed bramą stał Dawid oparty plecami o swój samochód. I to było takie wow, on ma własny samochód. W dłoni trzymał papierosa, jednak kiedy mnie zobaczył, wyrzucił go i zdeptał.

-Więc co jest takie ważne? - zapytałam sarkastycznie i skrzyżowałam ręce, bo, było mi tak zimno.
-Mam twoją ładowarkę. Zostawiłaś wczoraj u mnie.
-Pf, skąd wiesz, że jest moja? - zapytałam mimo, że byłam pewna, że jest to moja ładowarka, bo nie mogłam jej dzisiaj znaleźć.
-Podpisałaś ją - zaśmiał się.
-Zabawne - prychnęłam - możesz mi ją dać proszę?
Dawid przeszedł przez furtkę i wręczył mi ładowarkę. Miał na sobie czarne rurki, które opinały się na jego chudych, długich nogach (to uczucie, kiedy chłopak ma lepsze nogi niż ty...) i czerwoną, ciepłą (przynajmniej na taką wyglądała) bluzę.
-Omójboże jesteś taka mała - powiedział kiedy stanął bliżej mnie i górował nade mną
-Omójboże jesteś taki wielki...
-Ile ty masz wzrostu? - zaśmiał się głośno
-Boże, 153.
Rozszerzył oczy, ale po chwili na jego twarz wkradł się uśmieszek.
-Ale małe dziewczyny są takie słooooodkie - przeciągnął
Przybliżył się do mnie bardziej, po czym podniósł mnie, a ja mimowolnie owinęłam nogi wokół niego i skrzyżowałam ręce wokół jego szyi. Teraz nasze klatki piersiowe się stykały tak, jak wczoraj. Pachniał (pewnie drogimi) perfumami i dymem. Boże ten chłopak sprawiał, że miałam mieszane uczucia. Zbliżył swoją twarz do mojej, a następnie złączył nasze usta. W pierwszej chwili chciałam się oderwać, jednak to było takie dobre, że postanowiłam pogłębić pocałunek, a Dawid uśmiechnął mi się w usta. Omójboże, serio trwało to długo, ale minęło mi bardzo szybko. Odsunęliśmy się od siebie. Oboje mieliśmy opuchnięte usta, hahah.

Wow, całowałam się z chłopakiem, o którym nigdy nie pomyślałam, że będę się z całować. Wow.

-Nie jest ci zimno? - zapytał, kiedy odstawił mnie z powrotem na ziemię.
-Nie, już nie - uśmiechnęłam się, a on chyba źle to zrozumiał.
-W porządku, w takim razie, masz ochotę gdzieś pójść?
-Czyli...jakby randka? - spojrzał się na mnie dziwnym wzrokiem
-Ja i ty, hm? Nie jestem zainteresowany żadnymi randkami, w ogóle.

Zrobiło mi się smutno. Nie to, że chciałam iść z nim na randkę, bo powiedziałam to w żarcie, ale zabolało mnie to co powiedział. Zapięłam kurtkę i kiwnęłam głową.

-To może pójdziemy do kina lub coś? Zimno mi trochę - wzdrygnął się
-Jasne - powiedziałam cicho i przeczesałam ręką włosy.

Wzięłam pieniądze ze stołu i zamknęłam drzwi na klucz. Dawid już czekał na mnie w samochodzie.
Usiadłam obok niego na miejscu pasażera i zapięłam pas. Jechaliśmy w ciszy przez dłuższy czas. Oparłam głowę o fotel i głęboko odetchnęłam.

-Wszystko w porządku? - zapytał Dawid
-Tak, czemu pytasz?
-Jesteś jakaś smutna. Uśmiechnij się.
-Nie mam powodów - machnęłam ręką
-Uwierz mi, że masz - powiedział i położył rękę na moim udzie. Patrzył się na mnie, a ja czułam się niekomfortowo, bo, kurwa, jestem taka gruba. Boże, czemu zrobiłeś mnie beczką, a nie modeleczką, hehe.
-Skup się na drodze - pokazałam ręką przed siebie
-Jasne - zaśmiał się, a jego ręka pozostała w tym samym miejscu.

Po piętnastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do kina i, na szczęście, było tam tak ciepło i przytulnie, że mogłam tam siedzieć wieczność. Wybraliśmy film "Obecność", więc siedziałam speszona przed salą. Przyjechaliśmy dużo wcześniej niż seans miał się zacząć.
Dawid oczywiście zapłacił za moje bilety, i popcorn, i colę... boże. Bogaci ludzie...

Wreszcie wpuścili nas na salę. Zajęliśmy swoje miejsca w ostatnim rzędzie i czekaliśmy aż rozpocznie się film. Byłam strasznie zdenerwowana, poważnie, boję się horrorów i CO JA DO KURWY TUTAJ ROBIĘ Z DAWIDEM KWIATKOWSKIM. Zaczęłam się trząść już na trailerach innych filmów, więc omójboże, nie wytrwam tego seansu.
Za każdym razem, kiedy była jakaś straszna scena krzyczałam na całą salę, a Dawid za każdym razem się śmiał.
-Możesz się nie śmiać? Ja się serio boję - powiedziałam poirytowana jego zachowaniem
-Boże, jesteś słodka kiedy tak krzyczysz hahah - spojrzałam na niego chłodnym wzrokiem, jednak było za ciemno, żeby mógł to zobaczyć.
-Słodka? - zapytałam - jesteś śmieszny, wiesz jak ja się boję...
-Możesz się przytulić, jeśli będziesz się bała.
Mimo, że nie wystraszyłam się wtedy, od razu położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on objął mnie ramieniem.
No, i już lepiej znosiłam każdą wyskakującą mordę na ekranie, ha ha.



komentujesz=motywujesz :(

czwartek, 27 sierpnia 2015

2. Ja po prostu chcę, żebyś była moja

- My się już trochę znamy heee? - powiedział Dawid i wypuścił dym z ust.
Zamarłam, nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie i westchnęłam.
- Nie sądzę - powiedziałam oschle.
Dawid zmierzył mnie od góry do dołu. Czułam się dziwnie wiedząc, że jego wzrok wędruje po moim całym ciele. Uniósł brew, skrzywił się, a ja modliłam się, żeby nie powiedział nic na temat mojego wyglądu.
- W sklepie - odetchnęłam z ulgą - nie uwierzę, jeśli powiesz, że mnie nie poznajesz - uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby
- Um, tak możliwe.
- Dobra, lecimy gdzieś na miasto? - przerwała Dominika. Byłam jej za to ogromnie wdzięczna.
- Po co? - wtrącił jeden z chłopaków, ciężko było mi zapamiętać ich imiona.
- Nie wiem, tak sobie.
- Nie chce mi się, daj spokój.

I niestety zostaliśmy na nieszczęsnym skateparku. Zapoznałam się trochę z Sarą, wydawała mi się być najnormalniejszą w tym całym towarzystwie. Miło mi się gadało też z Zuzią. Były naprawdę ogarnięte. Nie sądziłam, że tak szybko poznam tutaj nowe osoby.
Przez cały czas Dawid patrzył w moją stronę. Starałam się to ignorować, jednak jego wzrok było po prostu czuć i przez to czułam się niekomfortowo. Spojrzał się, po czym szturchnął Piotrka w ramię i powiedział mu coś na ucho. Obydwoje się uśmiechnęli, a ja czułam że zaczynam się czerwienić.
Przez resztę dnia Dawid nie spuszczał ze mnie wzroku. Kiedy wszyscy zaczynali się powoli rozchodzić, podeszłam do niego. Był ode mnie wyższy o głowę, albo i więcej. Wyrzucił papierosa i zdeptał go.
-Co tam, księżniczko? - powiedział sarkastycznie
-Nie mów tak do mnie.
-Niby dlaczego? - Dawid oburzył się
-Może dlatego, że mi się to nie podoba?
-Jasne, księżniczko, coś jeszcze?

Cham.

-Dlaczego to robisz? - zapytałam krzyżując ręce
-Robię co?
-Gapisz się na mnie przez cały czas.
-A może mi się podobasz? - uśmiechnął się
-Daruj sobie - uraziło mnie to, Przecież wiadomo, że to był jeden z jego bezczelnych i mało śmiesznych żartów. Zostawiłam go samego na skateparku i ruszyłam w stronę domu.

Zrobiło się już dosyć chłodno i ciemno. Ten dzień zleciał mi naprawdę szybko i spędziłam go w świetnym towarzystwie. No z wyjątkiem Dawida. Chłopak działał mi na nerwy jak nikt inny dotychczas.
W domu nadal nikogo nie było. Zegar wskazywał godzinę 19. Postanowiłam zadzwonić do mamy, żeby dowiedzieć się o której wróci. Jedyne co usłyszałam to "niedługo". Wbiegłam po schodach na górę i rzuciłam się na łóżko. Cały czas miałam w głowie słowa Dawida "A może mi się podobasz?"... Naprawdę chciałabym, żeby tak było. To nie tak, że chciałam się mu podobać. Ale ja po prostu nigdy nikomu się nie podobałam. Chyba.
Usłyszałam dźwięk wkładanych do zamka kluczy. Zeszłam na dół i przywitałam się z mamą. Pomogłam jej rozpakować zakupy, po czym zrobiłam dla nas obu herbatę.
-No więc, jak minął ci dzień? - zapytała mama odsuwając krzesło
-A wiesz, dobrze. Naprawdę dobrze. Poznałam grupkę świetnych osób i mam nadzieję, że będziemy się razem trzymać. Nie sądziłam, że tak szybko się tu zaklimatyzuję.
-Wiedziałam, że ta decyzja będzie najlepszą, jaką podejmiemy.
Po tych słowach mama wstała i poszła do sypialni. Wiedziałam, że była zmęczona. Zrozumiałam ją.

Cieszyłam się, że ludzie mnie polubili. Miałam tylko nadzieję, że jeśli przyjdzie co do czego to nie zostawią mnie na lodzie. Zostało mi ostatnie zmartwienie - szkoła. Jednak byłam zbyt zmęczona, żeby nad tym rozmyślać i szybko zasnęłam.

___________________________________


Przez te parę dni nic szczególnego się nie działo. Codziennie wychodziliśmy na skatepark. Przywykłam do tak licznego towarzystwa chłopców i bez problemów zaczęłam jeździć na swojej desce. Kilka razy wyskoczyliśmy na plażę. Oczywiście nic nie odbyło się bez alkoholu i papierosów. Czułam się dziwnie, bo byłam najmłodsza i nic z tych rzeczy nie spróbowałam. Frajerka, jak zwykle.
Nadszedł piątek czyli dzień, w którym miała się odbyć impreza. Prawdopodobnie organizował ją Dawid, wydawał mi się być tym przewodniczącym całej paczki.
Wstałam wcześnie rano, jednak połowę dnia spędziłam na oglądaniu serialów, na które miałam ostatnio niezłą fazę. W sumie, nic lepszego nie miałam do roboty. Mama od rana pracowała, a wszystkie dziewczyny, które znałam, odkąd wstały szykowały się na imprezę. Serio, nie mam pojęcia co one robiły przez ten czas. Mi wystarczy dosłownie godzina, żeby się ogarnąć, poważnie.

Pominęłam śniadanie, a na obiad zrobiłam sobie sałatkę. Zmierzałam w dobrym kierunku. Z dnia na dzień kilogramów ubywało, z czego bardzo się cieszyłam, mimo że do mojej wymarzonej wagi brakowało jeszcze 11 kg.
Wzięłam szybki prysznic i wyszczotkowałam zęby. Zrobiłam trochę mocniejszy makijaż niż zwykle i zakręciłam włosy na prostownicy. Na ten wieczór wybrałam dżinsowe rurki i crop top. Nie miałam innego wyboru, w dłuższej bluzce byłoby mi za gorąco. Zdziwiłam samą siebie. Przecież każdy zobaczy mój brzuch... Przed wyjściem prysnęłam się perfumami i wskoczyłam w czarne vansy. Tak, wiem, często je noszę. Właściwie tylko je. Mam z dwadzieścia par hahaha.
Wyszłam przed dom i głęboko westchnęłam. Rozejrzałam się po okolicy w poszukiwaniu domu z numerem 8. Nie zajęło mi to dużo czasu, bo już po przejściu kilku kroków moją uwagę zwrócił duży dom. Kiedy usłyszałam grającą muzykę byłam już pewna, dokąd iść.
Podeszłam do drzwi, wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Długo nikt mi nie otwierał, więc nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Było znacznie więcej osób niż się spodziewałam. W powietrzu unosił się zapach alkoholu i papierosów. Mimo, że przyszłam prawie punktualnie większość osób była już pijana.
W salonie dostrzegłam Dominikę, która teraz paliła papierosa i popijała coś z plastikowego kubeczka. Przecisnęłam się między parą gejów, a dwoma plotkującymi dziewczynami i podeszłam do Dominiki.
-Ooo, Julka - uśmiechnęła się - siadaj - pokazała ręką na miejsce na podłodze obok siebie
-Cześć - powiedziałam i usiadłam - dużo mnie ominęło?
-Właściwie to jeszcze chyba nie przyszli wszyscy...DAWID! - wychyliła się i gestem przywołała chłopaka do siebie - zobacz kto przyszedł
Poruszyłam się niespokojnie i udałam, że sprawdzam coś w telefonie. Po jaką cholerę ona go tu zawołała? Rozumiem, że może to być jego impreza i tak dalej, ale to nie tak, że muszę spędzać z nim czas. Wcale nie chciałam tego robić. On był taki irytujący i zadufany w sobie.
-Moja księżniczka - wyraźnie był pijany. Uniosłam głowę do góry, żeby móc go zobaczyć. Miał na sobie czarne rurki, biały podkoszulek bez rękawów (dzięki czemu mogłam zobaczyć jego wytatuowane ręce) i szare (założę się, że kiedyś były białe) vansy.
-Możesz tak do mnie nie mówić, proszę? Już miał coś odpowiedzieć, ale na szczęście ktoś go zawołał. Byłam mu wdzięczna, nie wiem komu, ale naprawdę uratował mi życie.
Odwróciłam się do Dominiki i zapytałam:
-Czemu to zrobiłaś?
-Zrobiłam co? - zmarszczyła brwi
-Zawołałaś go tu. Nie przepadam za nim, mówiłam ci to.
-Daj spokój, znam go bardzo długo i wiem, że chciałby, żebyś była jego.
-Co to znaczy?
-No, myślę, że niedługo się przekonasz - przybliżyła się do mnie i wyszeptała do ucha - a nie każda dziewczyna ma tą okazję.
Wzdrygnęłam się. Cokolwiek to oznaczało, nie chciałam mieć z tym nic wspólnego. Nie odpowiedziałam już nic. Wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w stronę kuchni. Odkąd tu przyszłam nic nie piłam. Nawet nie mam na myśli alkoholu.
Zastałam tam dwie obściskujące się pary i jakiegoś chłopaka z papierosem pomiędzy palcami. W powietrzu unosił się zapach dymu pomieszany z zapachem pizzy (której w tej kuchni serio nie brakowało). Mimo, że byłam głodna, nie wzięłam ani kawałka. Przez ostatnie dni bardzo mało jadłam i nie zamierzałam wypaść z tego rytmu. Sięgnęłam po niebieski kubeczek i nalałam soku pomarańczowego. Czułam się dziwnie nalewając go, bo butelka była prawie pełna, co znaczyło, że tylko ja go piłam. Szesnastolatka, ha. Frajerka.
Kończyłam swój sok, kiedy poczułam na sobie czyjś wzrok.
-Soczek pomarańczowy?
Odstawiłam kubeczek i spojrzałam w tył. Dawid. Błagam, każdy tylko nie on.
Starałam się go ignorować i nie odpowiedziałam nic, ale chłopak nie dawał za wygraną.
-Dlaczego mi nie odpowiadasz?
-To, że jestem na twojej imprezie nie znaczy, że muszę z tobą rozmawiać - powiedziałam przechylając głowę
-Nie musisz, ale chcesz

Jaka pewność siebie. Wcale nie chcę.

Prawda?

-Nie sądzę.
Nie odpowiedział już nic. Podszedł do mnie bliżej, a moje serce zaczęło bić szybciej. Muszę przyznać, że był zadufanym w sobie dupkiem, ale było w nim coś, co sprawiało, że mnie pociągał.
Przyparł mnie do blatu. Teraz nasze klatki piersiowe się stykały. Dawid patrzył mi prosto w oczy, jednak kiedy ja tego spróbowałam od razu się czerwieniłam. Przygryzłam wargę i opuściłam wzrok.
-Jesteś pewna? - powiedział ledwo słyszalnym tonem - otwórz usta.
-CO? - moje oczy się rozszerzyły.
-Po prostu kurwa zrób to.
Posłuchałam, a Dawid umieścił papierosa w swoich ustach. Złapał mnie za tył głowy, zbliżył swoją twarz do mojej i wpuścił dym do moich ust. Na szczęście nie jestem taka zacofana i wiedziałam na czym to "przekazywanie dymu polega". Wypuściłam dym i wow, to było naprawdę dobre.
Dawid uśmiechnął się szeroko, po czym objął mnie w talii. Nie miałam nic przeciwko, bo, cholera, ten dupek tak na mnie działał.

Co ja robię do kurwy, jestem głupia.

Ręce Dawida powędrowały pod moją krótką koszulkę. Wyrwałam się z jego objęć. Spojrzał się na mnie i wykrzywił.
-Dlaczego...?
-Nie znamy się zbyt dobrze, nawet nie przyjaźnimy, nie możemy robić - przerwałam i zaczęłam idiotycznie gestykulować - takich rzeczy.
-Takich rzeczy? - zaśmiał się - a co my TAKIEGO robimy? Przytulamy się i tyle. Każdy tu tak robi jakbyś nie zauważyła, przelotne znajomości.
Spojrzałam na niego chłodnym wzrokiem i wyszłam z kuchni. Jedyne czego chciałam, to wrócić do domu, do swojego łóżka. Jednak nie zrobiłam tego, żeby nie wyjść na idiotkę, która opuszcza imprezę po 2 godzinach. Wbiegłam po schodach i znalazłam balkon. Głęboko odetchnęłam. Zimne powietrze uderzyło w moją twarz. Na myśl o tym co się przed chwilą wydarzyło robiła mi się gęsia skórka. W objęciach Dawida czułam się naprawdę dobrze, wcale nie miałam ochoty się wyrywać. Ale przecież my się nawet nie przyjaźnimy, To, że kilka razy wyszliśmy całą paczką na plażę, czy skatepark nie znaczy, że mamy się obściskiwać. Jednak mimo wszystko, słowa "przelotne znajomości" mnie uraziły.

Cóż, nie planuję z nim przyszłości.. hahaha.
Chyba.

Oparłam się o ścianę i zakręcałam kosmyki włosów wokół palca. Nagle w drzwiach balkonowych pojawił się Dawid. Przewróciłam oczami na jego widok.
-Przepraszam - powiedział - po prostu myślałem, że jesteś inna.
-Jaka? - podeszłam bliżej niego
-Większość dziewczyn po prostu pcha mi się do łóżka - rozszerzyłam oczy - zrobią wszystko, żebym się nimi zainteresował, poważnie - zaśmiał się - lubią mnie i myślałem, że ty też..
-Nie, ja nie.. To znaczy, to nie tak, że cię nie lubię czy coś. Prawda, bywasz irytujący i zbyt pewny siebie, ale jesteś naprawdę spoko gość - szturchnęłam go w ramię.
- Dzięki? - wyciągnął papierosa z opakowania - chcesz?
-Jasne.
Oboje paliliśmy papierosy (wow, już nie jestem świętoszką?), unosił się nad nami dym. Z dołu było słychać muzykę, a kilka osób kręciło się po podjeździe.
-Widocznie teraz role się zamieniły - Dawid przerwał ciszę
-W jakim sensie?
Odwrócił się w moją stronę, spojrzał mi w oczy i wypuścił dym z ust.
-Ja po prostu chcę, żebyś była moja.




Przepraszam, ze rozdział jest taki krotki, ale chciałam go dodać jak najszybciej, żeby było co czytać. A co chwile coś mi wypadało, to wyjazd za granice, zaraz potem wyjazd do cioci, albo po prostu brak czasu... Trzeci będzie już dłuższy i będzie sie więcej działo.

komentujesz = motywujesz pamietaj o tym kochanie :)

_________________________________________________________

Musiałam dodać jeszcze raz, bo poprzedni post miał wadę i uniemożliwiało mi to zrobienie wyglądu na bloga, ale już jest na szczęście okej :)

czwartek, 20 sierpnia 2015

1. Uważaj jak chodzisz, idiotko.

Julia's POV:
Razem z mamą stałyśmy przed wejściem na lotnisko, obładowane walizkami i torbami. Ciepły wiatr targał moje ciemne, delikatne kosmyki włosów. Pogoda jak na październik była zaskakująco sprzyjająca, więc miałam pewność, że nasz lot nie zostanie opóźniony. Pchnęłam szklane drzwi i przytrzymałam je, aby mama mogła wejść. Zanim pociągnęłam je za sobą spojrzałam ostatni raz na Nowy Jork. To było moje miasto przez całe sześć lat. Miałam tu przyjaciół, swój ukochany pokój i TATĘ. Moi rodzice rozstali się, dlatego postanowiłyśmy wrócić do Polski w celu rozpoczęcia nowego życia. Zanim wyjechaliśmy do USA mieszkaliśmy w Warszawie. W sumie podobało mi się tam. Miałam znajomych, rodzinę... Jednak wtedy tata dostał pracę za oceanem i musieliśmy emigrować. W Stanach przez pięć lat żyło nam się naprawdę dobrze. Do czasu, gdy mój tata nie zaczął oddawać się w całości swojej pracy zapominając o nas. Potem doszły do tego zdrady i kłamstwa. Przez cały rok tak ciągnęliśmy. Dlatego mama uznała, że powrót do Polski, aczkolwiek do innego miasta, będzie dla nas idealnym wyjściem z sytuacji. 
Zamknęłam drzwi i pociągnęłam dwie walizki za sobą. Podeszłam do tablicy z odlotami i przylotami. Nasz samolot startował o szóstej piętnaście, więc miałyśmy jeszcze ponad dwie godziny. 
-Chodźmy coś zjeść - zaproponowałam, bo burczało mi w brzuchu, rano nic nie jadłam.
Mama pokiwała głową, pociągnęła walizkę i ruszyłyśmy w stronę McDonalda. Zamówiłam sobie sałatkę i porcję nagetsów. Uważałam, że waga pięćdziesiąt osiem kilogramów przy moim wzroście to stanowczo za dużo, dlatego zjadłam tylko to.
Po godzinie spędzonej na jedzeniu udałyśmy się w stronę bramek, aby przebyć odprawę. Po kilku minutach znalazłyśmy się już w strefie bezcłowej. Poszłyśmy jeszcze do kilku sklepów, bo na lotniskach zawsze było taniej i można było kupić jakieś fajne ubrania w niskiej cenie. 


Lot trwał ok. dziesięciu godzin, jednak specjalnie tego nie odczułam, bo zasnęłam. Obudził mnie głos pilota wydobywający się z głośników. Poinformował nas, że za pół godziny będziemy na miejscu. Przeciągnęłam się i przetarłam oczy. Bałam się nowego życia bardziej niż czegokolwiek. Co jeśli się nie zaklimatyzuję, nikt mnie nie polubi i cały czas będę sama? Myśli kłębiły mi się w głowie.

Po wylądowaniu mama zadzwoniła po taksówkę, która odwiozła nas pod właściwy adres. Wysiadłyśmy przed sporym domem z ogródkiem.
- TO JEST NASZE? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Oczywiście, że tak. Co taka zdziwiona? - wyciągnęła klucze z torebki i ruszyła do drzwi.

Podreptałam za nią rozglądając się po okolicy. Przekroczyłam próg domu, a moje oczy szeroko się otworzyły. Dom był naprawdę wielki, a do tego umeblowany.
- Możesz wybrać sobie pokój - powiedziała mama wnosząc swoją walizkę - wiem, że zawsze chciałaś - uśmiechnęła się.

Wbiegłam po dwa schodki na górę i od razu wiedziałam, który pokój będzie mój. Wybrałam dosyć przestronny pokój z balkonem blisko łazienki. Było w nim duże łóżko, szafa, biurko i toaletka. Jak na razie wszystko czego potrzebowałam, a swoje bibeloty miałam w walizkach.
Szybko wniosłam torby na górę i się rozpakowałam. Wrażenia po pierwszych trzech godzinach spędzonych w tym mieście były świetne. A to dlatego, że siedziałam tylko i wyłącznie w domu, ha ha.
Zeszłam na dół, żeby pomóc mamie, jednak ona najwidoczniej nie potrzebowała mojej pomocy. Miałam już wrócić z powrotem do swojego pokoju, jednak mama mnie zatrzymała.
-Julka - zaczęła - gdzieś w pobliżu powinien być sklep. Idź i kup coś do jedzenia, bo nic nie mamy.
Kiwnęłam głową, a mama wręczyła mi stuzłotowy banknot. Zarzuciłam czarną bluzę i wsunęłam na stopy bordowe vansy.
Na zewnątrz było dosyć chłodno i ciemno, więc jedyne czego chciałam to jak najszybciej znaleźć ten sklep i wrócić do domu.
Szukałam go naprawdę długo, aż w końcu dotarłam do jakiegoś spożywczaka. Szybko zrobiłam zakupy. Z powodu, że chciało mi się bardzo pić, podeszłam do lodówki i wyciągnęłam Sprite'a. Na moje nieszczęście próbując się przecisnąć przez półki, szturchnęłam jakiegoś chłopaka. Miał szarą bluzę z kapturem i jeansowe spodnie.
- Uważaj jak chodzisz, idiotko - powiedział patrząc na mnie chłodnym wzrokiem.
Krzyczałam w środku, chciałam mu powiedzieć, że gdyby się tak nie rozpychał chodząc, to nie doszłoby do takiej sytuacji, ale darowałam sobie i jedyne co powiedziałam to szybkie przepraszam.
Zapłaciłam za zakupy i wrzuciłam wszystko do plecaka. Jak najszybciej chciałam znaleźć się w domu. Wiedziałam, że w tej Polsce będzie chujowo, po prostu wiedziałam.

Przez resztę wieczoru siedziałam przed telewizorem oglądając z mamą jakieś seriale.
-Mamo? - zapytałam - A co ze szkołą? Zapisałaś mnie gdzieś?
-Oczywiście, że tak. Ale pójdziesz tam dopiero od następnego tygodnia.
-Mam nadzieję, że to jakaś ogarnięta szkoła - mruknęłam.
-Julia - widocznie była zdenerwowana moim tonem - to najlepsza szkoła w całym Sopocie!
Nic już nie odpowiedziałam.

Weszłam do łazienki, zmyłam makijaż, wzięłam prysznic i wyszczotkowałam zęby. Ubrałam piżamę i wsunęłam się pod kołdrę. Trochę zabolały mnie słowa tego chłopaka w sklepie. Nie jestem idiotką. To znaczy on nie powinien tak uważać, bo nawet mnie nie zna. Przykryłam się mocniej kołdrą i zasnęłam.

____________________

Następnego dnia obudziłam się dosyć wcześnie. Na zewnątrz świeciło słońce, więc nie chciałam marnować dnia i od razu wyskoczyłam z łóżka. Ubrałam czarne rurki i szarą bluzę. Zbiegłam na dół po schodach. Mamy już nie było. Widocznie znalazła sobie jakąś pracę o porannych godzinach. Wyciągnęłam z szafki miskę, wsypałam płatki i wlałam zimne mleko. Szybko zjadłam, po czym wyszczotkowałam zęby.  Związałam włosy w kucyk i założyłam vansy. Chwyciłam w dłoń deskorolkę i wyszłam przed dom. Nie miałam kompletnie pojęcia dokąd mogę iść. Nasza ulica była dosyć spokojna, ale często pojawiały się tu jakieś dzieci, psy czy inne czynniki mogące przeszkadzać mi w jeździe. Wpisałam w internet w telefonie "skate park Sopot" i wyskoczyło mi kilka z nich. Wybrałam ten, do którego miałam najbliżej. Ale ze mnie leń.
Dojechałam na miejsce w około dziesięć minut. Nikogo tam nie było, co mnie ucieszyło, bo nie lubiłam jeździć w czyjejś obecności, a już w szczególności chłopców. 
Jeździłam już bardzo długo i nie zamierzałam wracać bo bardzo mi się tu spodobało. Nawet nie zauważyłam zmierzającej w moim kierunku dziewczyny.
-Hej! - przystanęła.
Lekko się wystraszyłam, obróciłam się.
-Um, cześć
-Nieźle jeździsz - uśmiechnęła się i podeszła bliżej.
- Dzięki? - wzięłam deskorolkę w dłoń i odetchnęłam.
Dziewczyna ubrana była w jeansy i czerwono-czarną koszulę w kratkę. Włosy sięgały jej do ramion. W ręce trzymała deskorolkę, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Nie widziałam cię tu wcześniej - przerwała ciszę między nami
-Um, tak, bo właściwie to ja nie jestem stąd, przeprowadziłam się tu z mamą dosłownie wczoraj. Mieszkałyśmy w USA al...
-Czekaj, czekaj, CO? Mieszkałaś w USA i przeprowadziłaś się do tej nory? Dziewczyno!
-Przez sytuację rodzinną... Nieważne. Czemu mówisz, że to nora? - zapytałam krzywiąc się
-Wiesz, Sopot w porównaniu do jakiegokolwiek amerykańskiego miasta zawsze będzie dziurą - zaśmiała się pokazując swoje białe zęby z aparatem ortodontycznym. - a w ogóle, jak masz na imię?
-Julia, a ty? - w tym momencie zapięłam bluzę, bo na dworze zrobiło się jakby chłodniej.
-Dominika - podała mi rękę - wiesz co, tak właściwie może miałabyś ochotę wpaść na imprezę? Co prawda, nie organizuję jej ja, tylko mój kolega, ale na pewno się polubicie. Będziesz miała szansę poznać znajomych, skoro jesteś tu nowa.
Na myśl o imprezie wzdrygnęłam się. Alkohol, narkotyki, głośna muzyka i porozstawiane po kątach obściskujące się pary. A w dodatku - jestem gruba. 
-Jasne - słowa same wypłynęły z moich ust.
-To świetnie. Przyjdź na Wiśniową 8, to taki duży dom, na pewno go znajdziesz. W piątek rzecz jasna, a i impreza zaczyna się o dwudziestej, ale możesz przyjść wcześniej.

WIŚNIOWA TO MOJA ULICA!

W tym momencie zaczęłam zastanawiać się czy ta laska to tak do każdej napotkanej osoby na ulicy podchodzi, czy jak? 
-Um, oczywiście. Wiesz - pokazałam palcem na chmury - chyba będzie padać.Naprawdę zbierało się na niezłą ulewę, więc wolałam dojść wcześniej do domu, niż wracać w strugach deszczu, a potem męczyć się z rozczesaniem włosów. 
-Właśnie, masz tu mój numer telefonu - wręczyła mi zgiętą karteczkę - dzwoń i pisz zawsze kiedy chcesz, wydajesz się być mega miłą osóbką, a szkoda, żebyś została sama w tym mieście - uśmiechnęła się - to do zoba! I odjechała.

Wróciłam szybko do domu. Ledwo otworzyłam drzwi, a zaczęło padać. Mamy nadal nie było. Chciałam zjeść coś na obiad, ale jedyne co zrobiłam, to wypicie szklanki soku pomarańczowego. 58 kg - czas się pożegnać.
Poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Byłam dosyć zmęczona, a nogi dosłownie mi odpadały. Chwyciłam telefon i postanowiłam napisać do Dominiki. Nie mogłam wytrzymać długo bez jakiegokolwiek kontaktu z kimś innym, poważnie. Napisałam do niej zwykłe co tam, jednak dziewczyna długo nie odpisywała. Czekając na odpowiedź musiałam usnąć. 
Sprawdziłam kolejny raz telefon, miałam trzy nieodebrane połączenia od Dominiki. Oddzwoniłam szybko.
-Halo? - usłyszałam 
-O hej Domi, dzwoniłaś.
-Tak dzwoniłam, nie widziałam SMSa, więc później postanowiłam zadzwonić, ale nie odbierałaś.
-Taaak, usnęłam czekając na odpowiedź - zaśmiałam się.
-Ej słuchaj, już się rozpogodziło, może miałabyś ochotę wyjść ze mną i moją paczką na dwór? 

JEJ paczką. Paczką...

-W sumie czemu by nie...- odpowiedziałam zaciskając zęby, przecież nie to chciałam powiedzieć.
- Okej, spotkajmy się za pół godziny w skateparku - rozłączyła się.

Uderzyłam głową w poduszkę. Z jednej strony chciałam zostać w domu, ale z drugiej...przecież nie mogę wiecznie siedzieć w domu. Zsunęłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Rozczesałam włosy, wyszczotkowałam zęby i psiknęłam się perfumami. tak na wszelki wypadek. Przed wyjściem stanęłam jeszcze na wagę.

56 kg.

2 kg w przeciągu tygodnia. Byłam z siebie dumna jak nigdy. Przerzuciłam przez ramię nerkę i wsunęłam vansy. Wzięłam jeszcze telefon z półki i włożyłam słuchawki do uszu. 
W oddali widziałam grupkę zakapturzonych nastolatków i unoszący się nad nimi dym. Udało mi się usłyszeć jakiś rap, czy co tam. Nie wiem, nie znam się, słucham tylko popu. 
Weszłam po schodkach prowadzących do skateparku i zbliżyłam się do grupki. Nigdzie nie mogłam wypatrzeć Dominiki. Zdawało mi się, że się czerwienię. Moje grube uda musiały się bardzo uwydatnić w czarnych spodniach, czułam na sobie wzrok chłopaków (bo to głównie z nich składała się ta cała paczka) i kilku dziwkarsko ubranych dziewczyn. 

Co ja tu robię do kurwy...

Ciszę przerwał znajomy mi głos.
-Juuuuulka - odetchnęłam gdy zobaczyłam Dominikę - no właśnie, e, to jest Julka, a tu po kolei od lewej: Sebastian, Zuzia, Szymon, Patryk, Karolina, Jacek, Piotrek, Sara i Dawid. 
Przebiegłam wzrokiem po każdym z nich. Ostatni zwrócił moją uwagę. To ten... Pamiętam go. To on nazwał mnie idiotką w sklepie.
- Cześć - wydusiłam i sztucznie się uśmiechnęłam
Usłyszałam zmieszane "siemka, elo, hej, cześć, hejka". 
- My się już trochę znamy heee? - powiedział Dawid i wypuścił dym z ust.

_____________________________________________

I już jeeest! Wiem, że nudne, ale to pierwszy rozdział, więc za bardzo nie ma co się dziać, ale obiecuję, że kolejny będzie już ciekawszy i akcja się rozkręci. Pamiętaj, że komentujesz = motywujesz :) 

piątek, 14 sierpnia 2015

Zwiastun!


Prolog

Ona... Zwykła dziewczyna, jest słodka, niewinna i zabawna. Ma pasje, uwielbia śpiewać i jeździć konno, ma wspaniałych przyjaciół, idealne życie.. Po sześciu latach spędzonych w USA wraca z mamą do Polski, aby rozpocząć nowe życie. Zamieszkują małą posiadłość na spokojnej ulicy w nadmorskiej miejscowości. Nowa okolica, nowa szkoła, nowi znajomi... Julia już po kilku dniach się 
zaklimatyzowuje i szybko staje się lubiana w towarzystwie. Wszystko wydaje się być w porządku... DO CZASU... Dziewczyną zaczyna interesować się Dawid Kwiatkowski...Niebezpieczny miastowy chuligan, pożądany przez większość dziewczyn z towarzystwa. Spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Jednak on wkrótce pokazuje jej jakie jest jego życie. Jazda na deskorolce, palenie, narkotyki, alkohol, imprezy i seks... Niestety żadne z nich nie zauważa, że zaczynają się w sobie zakochiwać...
Co się stanie, kiedy mama Julii dowie się o nowym życiu córki? Jak potoczy się los dwójki nastolatków? Czy miłość będzie silniejsza i przezwycięży wszystko? 
Dowiesz się czytając Good For You.

_________________________



PAMIĘTAJ: KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 

Tutaj macie link do zwiastuna -> https://www.youtube.com/watch?v=r44nUWjMxqU 

czwartek, 13 sierpnia 2015

Wstęp

Na początku chcę zaznaczyć, że jest to fanfiction, które piszę sama, nie tłumaczę go. Opowiadanie nie jest odpowiednie dla osób poniżej 15 roku życia, ponieważ będzie zawierało materiał dla osób dorosłych (ale już od 15 możecie czytać haha) oraz wulgarny język.
No i jestem teraz w trakcie robienia zwiastunów, które wstawię na youtube, link podam w osobnym poście, kiedy filmik już się pojawi. Jak na razie zacznę pisać pierwszy rozdział, a w międzyczasie dokończę zwiastuny. Mam nadzieję, że to co tu napiszę spodoba się większości z Was :D
A i pamiętajcie, że komentujesz = motywujesz. Proszę was, jeśli przeczytacie jakikolwiek rozdział zostawcie po sobie komentarz, bo to naprawdę daje motywację do dalszego pisania.
Po napisaniu 10 rozdziałów będę starała się o pozwolenie na przeniesienie fanfiction na wattpada.  
POSTAĆ DAWIDA KWIATKOWSKIEGO PRZEDSTAWIONA W TYM OPOWIADANIU NIE MA ZWIĄZKU Z PRAWDZIWYM DAWIDEM. JEDYNE, CO ICH ŁĄCZY TO WYGLĄD ORAZ IMIĘ I NAZWISKO.


Theme by Hanchesteria