piątek, 28 sierpnia 2015

3. Możesz się przytulić, jeśli będziesz się bała

-Ja po prostu chcę, żebyś była moja.
Rozszerzyłam oczy i od razu zabrzmiały mi w głowie słowa Dominiki. Westchnęłam głęboko i już chciałam otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, kiedy na moje szczęście w drzwiach balkonowych pojawił się pijany Sebastian.
-A co tu się wyprawia? - wybełkotał po czym zatoczył się i uderzył głową o futrynę drzwi - ała.
-Musimy go zaprowadzić do pokoju, inaczej krzywdy sobie narobi - powiedział i podszedł do Sebastiana, owinął jego ramię wokół swojej szyi i spojrzał w moją stronę - pomożesz mi?
Podeszłam i zrobiłam to samo co Dawid. Zanieśliśmy go (z wielkim trudem) do pokoju gościnnego i położyliśmy na łóżku.
-Zostań tu z nim, zaraz przyjdę.
Kiwnęłam głową i spojrzałam na Sebastiana. Wystarczyła dosłownie chwila, żeby usnął. Boże, po cholerę tyle pić. Chyba nigdy to do mnie nie dotrze.
Dawid wrócił po paru minutach z plastikowym koszem w ręku. Postawił go na wysokości głowy Sebastiana.
-To tak na wszelki wypadek, gdyby się obudził i zachciałoby mu się wymiotować - wskazał palcem na kosz - dzięki temu nie pobrudzi mi wykładziny.
Zostawiliśmy go i wróciliśmy na dół. Ludzie spali wszędzie, gdzie się dało. Jedynie kilka osób gdzieniegdzie siedziało i jadło lub paliło papierosy, czy coś tam. Było już w pół do trzeciej, a przypomniało mi się, że obiecałam mamie, że wrócę po północy.

Ups, spóźnię się trochę bardzo.

Dawid wyszedł wcześniej tylnymi drzwiami nie odzywając się do mnie. Więc i ja nie miałam zamiaru iść do niego, żeby się pożegnać. Nalałam sobie ostatnią szklankę soku pomarańczowego (który zresztą uwielbiałam) i wyszłam przed dom. Byłam strasznie zmęczona. Kiedy mieszkałam w USA nie miałam w zwyczaju chodzić na imprezy do późna. Czasem ktoś zaprosił mnie na jakieś urodziny czy coś, ale nie na taką bezokazyjną imprezę. I szczerze mówiąc - pierwszy raz widziałam ludzi w takim stanie, poważnie.
Zadzwoniłam po taksówkę. Modliłam się, żeby przyjechała jak najszybciej, bo dygotałam z zimna. Boże, jak w tej Polsce jest zimno.

Kiedy wróciłam do domu, mama już spała, więc nie chciałam jej budzić. Miałam nadzieję, że nie będzie na mnie mocno zła. Wzięłam szybki prysznic i wyszczotkowałam zęby. Ubrałam piżamę i szybko wskoczyłam do łóżka. Sprawdziłam jeszcze telefon. Miałam ponad 400 nieprzeczytanych wiadomości z naszej konwersacji grupowej. Wysyłali tam jedynie zdjęcia jak się całują, palą, piją, obściskują i bóg wie co robią. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i przykryłam się kołdrą po uszy. Już zamykałam oczy, kiedy ekran mojego iPhone'a się zaświecił.

Nieznany: Podobało ci się dzisiaj?
Nieznany: Ps to ja Dawid
Julia: Fajnie to pojęcie względne. Chyba inaczej to rozumiemy.
Dawid: Oj no weź, nie lubię kiedy ludzie nie są zadowoleni z imprezy którą organizuję JA
Julia: Skąd masz mój numer?
Dawid: Dominika
Julia: Ugh, jestem zmęczona. Dobranoc
Dawid: Powinnaś być teraz u mnie, w moim łóżku
Julia: Nie schlebiaj sobie, że wszyscy wokół muszą wylądować z tobą w łóżku
Dawid: Niee, ale ty chciałabyś
Julia: Pieprzyć cię
Dawid: Chciałabyś :)
Dawid: Dobranoc księżniczko

Ugh, jaki on był irytujący... Tak czy inaczej, zasnęłam z uśmiechem na ustach.


Następnego dnia obudziła mnie mama. Mimo, że nic nie piłam poprzedniej nocy strasznie bolała mnie głowa i myślałam, że zaraz mi eksploduje. Mama kucnęła obok mojego łóżka i zacisnęła usta w kreskę. Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku.
-Gdzie byłaś tak długo? - zapytała ostrym tonem
-No - ziewnęłam - na imprezie. Mówiłam przecież, że idę.
-Miałaś wrócić do domu po północy, czekałam do drugiej, a ciebie wciąż nie było. Nie mogłam się do ciebie dodzwonić. Po co masz ten telefon do cholery?! - podniosła głos
-Przepraszam. Tak wyszło, po prostu świetnie się bawiłam i zatraciłam się w czasie. Obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy.
-No ja myślę - wstała i strzepała spódnicę - idę do pracy. Wrócę prawdopodobnie w nocy lub wieczorem. Zależy jak się wyrobię. Zostawiłam ci w kuchni pieniądze, żebyś poszła coś zjeść.
Spojrzałam na mamę i uniosłam brew. Poważnie? Ona pracuje nawet w sobotę? Nie miałam siły na wykłócanie się z nią, więc kiwnęłam głową i pożegnałam się z nią. Po czym znów usnęłam.
Kiedy się obudziłam, zegar wskazywał dwunastą, więc zdecydowałam się wstać i ogarnąć się.
Umyłam włosy i zawinęłam w ręcznik. Ubrałam czarne legginsy, biały t-shirt i narzuciłam na to ciepłą fioletową bluzę. Wzięłam z półki telefon i usiadłam przed telewizorem w salonie. Oglądałam jakiś film podjadając co chwilę chipsy. Odpuściłam sobie spojrzenie na tabelę kalorii. Po prostu zjadłam coś bez martwienia się o to, że przybiorę na wadze. Ekran mojego telefonu zaświecił się ponownie.

Dawid: Wyjdź na taras.

BOŻE.

Głęboko westchnęłam. Założyłam na stopy czarne vansy i zarzuciłam parkę. Nie było mowy, że wyjdę na tą zimnicę w samej bluzie. Wyszłam na taras i za późno zorientowałam się, że nie zrobiłam makijażu, a moje włosy pokręcone są w każdą stronę.
Przed bramą stał Dawid oparty plecami o swój samochód. I to było takie wow, on ma własny samochód. W dłoni trzymał papierosa, jednak kiedy mnie zobaczył, wyrzucił go i zdeptał.

-Więc co jest takie ważne? - zapytałam sarkastycznie i skrzyżowałam ręce, bo, było mi tak zimno.
-Mam twoją ładowarkę. Zostawiłaś wczoraj u mnie.
-Pf, skąd wiesz, że jest moja? - zapytałam mimo, że byłam pewna, że jest to moja ładowarka, bo nie mogłam jej dzisiaj znaleźć.
-Podpisałaś ją - zaśmiał się.
-Zabawne - prychnęłam - możesz mi ją dać proszę?
Dawid przeszedł przez furtkę i wręczył mi ładowarkę. Miał na sobie czarne rurki, które opinały się na jego chudych, długich nogach (to uczucie, kiedy chłopak ma lepsze nogi niż ty...) i czerwoną, ciepłą (przynajmniej na taką wyglądała) bluzę.
-Omójboże jesteś taka mała - powiedział kiedy stanął bliżej mnie i górował nade mną
-Omójboże jesteś taki wielki...
-Ile ty masz wzrostu? - zaśmiał się głośno
-Boże, 153.
Rozszerzył oczy, ale po chwili na jego twarz wkradł się uśmieszek.
-Ale małe dziewczyny są takie słooooodkie - przeciągnął
Przybliżył się do mnie bardziej, po czym podniósł mnie, a ja mimowolnie owinęłam nogi wokół niego i skrzyżowałam ręce wokół jego szyi. Teraz nasze klatki piersiowe się stykały tak, jak wczoraj. Pachniał (pewnie drogimi) perfumami i dymem. Boże ten chłopak sprawiał, że miałam mieszane uczucia. Zbliżył swoją twarz do mojej, a następnie złączył nasze usta. W pierwszej chwili chciałam się oderwać, jednak to było takie dobre, że postanowiłam pogłębić pocałunek, a Dawid uśmiechnął mi się w usta. Omójboże, serio trwało to długo, ale minęło mi bardzo szybko. Odsunęliśmy się od siebie. Oboje mieliśmy opuchnięte usta, hahah.

Wow, całowałam się z chłopakiem, o którym nigdy nie pomyślałam, że będę się z całować. Wow.

-Nie jest ci zimno? - zapytał, kiedy odstawił mnie z powrotem na ziemię.
-Nie, już nie - uśmiechnęłam się, a on chyba źle to zrozumiał.
-W porządku, w takim razie, masz ochotę gdzieś pójść?
-Czyli...jakby randka? - spojrzał się na mnie dziwnym wzrokiem
-Ja i ty, hm? Nie jestem zainteresowany żadnymi randkami, w ogóle.

Zrobiło mi się smutno. Nie to, że chciałam iść z nim na randkę, bo powiedziałam to w żarcie, ale zabolało mnie to co powiedział. Zapięłam kurtkę i kiwnęłam głową.

-To może pójdziemy do kina lub coś? Zimno mi trochę - wzdrygnął się
-Jasne - powiedziałam cicho i przeczesałam ręką włosy.

Wzięłam pieniądze ze stołu i zamknęłam drzwi na klucz. Dawid już czekał na mnie w samochodzie.
Usiadłam obok niego na miejscu pasażera i zapięłam pas. Jechaliśmy w ciszy przez dłuższy czas. Oparłam głowę o fotel i głęboko odetchnęłam.

-Wszystko w porządku? - zapytał Dawid
-Tak, czemu pytasz?
-Jesteś jakaś smutna. Uśmiechnij się.
-Nie mam powodów - machnęłam ręką
-Uwierz mi, że masz - powiedział i położył rękę na moim udzie. Patrzył się na mnie, a ja czułam się niekomfortowo, bo, kurwa, jestem taka gruba. Boże, czemu zrobiłeś mnie beczką, a nie modeleczką, hehe.
-Skup się na drodze - pokazałam ręką przed siebie
-Jasne - zaśmiał się, a jego ręka pozostała w tym samym miejscu.

Po piętnastu minutach dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do kina i, na szczęście, było tam tak ciepło i przytulnie, że mogłam tam siedzieć wieczność. Wybraliśmy film "Obecność", więc siedziałam speszona przed salą. Przyjechaliśmy dużo wcześniej niż seans miał się zacząć.
Dawid oczywiście zapłacił za moje bilety, i popcorn, i colę... boże. Bogaci ludzie...

Wreszcie wpuścili nas na salę. Zajęliśmy swoje miejsca w ostatnim rzędzie i czekaliśmy aż rozpocznie się film. Byłam strasznie zdenerwowana, poważnie, boję się horrorów i CO JA DO KURWY TUTAJ ROBIĘ Z DAWIDEM KWIATKOWSKIM. Zaczęłam się trząść już na trailerach innych filmów, więc omójboże, nie wytrwam tego seansu.
Za każdym razem, kiedy była jakaś straszna scena krzyczałam na całą salę, a Dawid za każdym razem się śmiał.
-Możesz się nie śmiać? Ja się serio boję - powiedziałam poirytowana jego zachowaniem
-Boże, jesteś słodka kiedy tak krzyczysz hahah - spojrzałam na niego chłodnym wzrokiem, jednak było za ciemno, żeby mógł to zobaczyć.
-Słodka? - zapytałam - jesteś śmieszny, wiesz jak ja się boję...
-Możesz się przytulić, jeśli będziesz się bała.
Mimo, że nie wystraszyłam się wtedy, od razu położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on objął mnie ramieniem.
No, i już lepiej znosiłam każdą wyskakującą mordę na ekranie, ha ha.



komentujesz=motywujesz :(

czwartek, 27 sierpnia 2015

2. Ja po prostu chcę, żebyś była moja

- My się już trochę znamy heee? - powiedział Dawid i wypuścił dym z ust.
Zamarłam, nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie i westchnęłam.
- Nie sądzę - powiedziałam oschle.
Dawid zmierzył mnie od góry do dołu. Czułam się dziwnie wiedząc, że jego wzrok wędruje po moim całym ciele. Uniósł brew, skrzywił się, a ja modliłam się, żeby nie powiedział nic na temat mojego wyglądu.
- W sklepie - odetchnęłam z ulgą - nie uwierzę, jeśli powiesz, że mnie nie poznajesz - uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby
- Um, tak możliwe.
- Dobra, lecimy gdzieś na miasto? - przerwała Dominika. Byłam jej za to ogromnie wdzięczna.
- Po co? - wtrącił jeden z chłopaków, ciężko było mi zapamiętać ich imiona.
- Nie wiem, tak sobie.
- Nie chce mi się, daj spokój.

I niestety zostaliśmy na nieszczęsnym skateparku. Zapoznałam się trochę z Sarą, wydawała mi się być najnormalniejszą w tym całym towarzystwie. Miło mi się gadało też z Zuzią. Były naprawdę ogarnięte. Nie sądziłam, że tak szybko poznam tutaj nowe osoby.
Przez cały czas Dawid patrzył w moją stronę. Starałam się to ignorować, jednak jego wzrok było po prostu czuć i przez to czułam się niekomfortowo. Spojrzał się, po czym szturchnął Piotrka w ramię i powiedział mu coś na ucho. Obydwoje się uśmiechnęli, a ja czułam że zaczynam się czerwienić.
Przez resztę dnia Dawid nie spuszczał ze mnie wzroku. Kiedy wszyscy zaczynali się powoli rozchodzić, podeszłam do niego. Był ode mnie wyższy o głowę, albo i więcej. Wyrzucił papierosa i zdeptał go.
-Co tam, księżniczko? - powiedział sarkastycznie
-Nie mów tak do mnie.
-Niby dlaczego? - Dawid oburzył się
-Może dlatego, że mi się to nie podoba?
-Jasne, księżniczko, coś jeszcze?

Cham.

-Dlaczego to robisz? - zapytałam krzyżując ręce
-Robię co?
-Gapisz się na mnie przez cały czas.
-A może mi się podobasz? - uśmiechnął się
-Daruj sobie - uraziło mnie to, Przecież wiadomo, że to był jeden z jego bezczelnych i mało śmiesznych żartów. Zostawiłam go samego na skateparku i ruszyłam w stronę domu.

Zrobiło się już dosyć chłodno i ciemno. Ten dzień zleciał mi naprawdę szybko i spędziłam go w świetnym towarzystwie. No z wyjątkiem Dawida. Chłopak działał mi na nerwy jak nikt inny dotychczas.
W domu nadal nikogo nie było. Zegar wskazywał godzinę 19. Postanowiłam zadzwonić do mamy, żeby dowiedzieć się o której wróci. Jedyne co usłyszałam to "niedługo". Wbiegłam po schodach na górę i rzuciłam się na łóżko. Cały czas miałam w głowie słowa Dawida "A może mi się podobasz?"... Naprawdę chciałabym, żeby tak było. To nie tak, że chciałam się mu podobać. Ale ja po prostu nigdy nikomu się nie podobałam. Chyba.
Usłyszałam dźwięk wkładanych do zamka kluczy. Zeszłam na dół i przywitałam się z mamą. Pomogłam jej rozpakować zakupy, po czym zrobiłam dla nas obu herbatę.
-No więc, jak minął ci dzień? - zapytała mama odsuwając krzesło
-A wiesz, dobrze. Naprawdę dobrze. Poznałam grupkę świetnych osób i mam nadzieję, że będziemy się razem trzymać. Nie sądziłam, że tak szybko się tu zaklimatyzuję.
-Wiedziałam, że ta decyzja będzie najlepszą, jaką podejmiemy.
Po tych słowach mama wstała i poszła do sypialni. Wiedziałam, że była zmęczona. Zrozumiałam ją.

Cieszyłam się, że ludzie mnie polubili. Miałam tylko nadzieję, że jeśli przyjdzie co do czego to nie zostawią mnie na lodzie. Zostało mi ostatnie zmartwienie - szkoła. Jednak byłam zbyt zmęczona, żeby nad tym rozmyślać i szybko zasnęłam.

___________________________________


Przez te parę dni nic szczególnego się nie działo. Codziennie wychodziliśmy na skatepark. Przywykłam do tak licznego towarzystwa chłopców i bez problemów zaczęłam jeździć na swojej desce. Kilka razy wyskoczyliśmy na plażę. Oczywiście nic nie odbyło się bez alkoholu i papierosów. Czułam się dziwnie, bo byłam najmłodsza i nic z tych rzeczy nie spróbowałam. Frajerka, jak zwykle.
Nadszedł piątek czyli dzień, w którym miała się odbyć impreza. Prawdopodobnie organizował ją Dawid, wydawał mi się być tym przewodniczącym całej paczki.
Wstałam wcześnie rano, jednak połowę dnia spędziłam na oglądaniu serialów, na które miałam ostatnio niezłą fazę. W sumie, nic lepszego nie miałam do roboty. Mama od rana pracowała, a wszystkie dziewczyny, które znałam, odkąd wstały szykowały się na imprezę. Serio, nie mam pojęcia co one robiły przez ten czas. Mi wystarczy dosłownie godzina, żeby się ogarnąć, poważnie.

Pominęłam śniadanie, a na obiad zrobiłam sobie sałatkę. Zmierzałam w dobrym kierunku. Z dnia na dzień kilogramów ubywało, z czego bardzo się cieszyłam, mimo że do mojej wymarzonej wagi brakowało jeszcze 11 kg.
Wzięłam szybki prysznic i wyszczotkowałam zęby. Zrobiłam trochę mocniejszy makijaż niż zwykle i zakręciłam włosy na prostownicy. Na ten wieczór wybrałam dżinsowe rurki i crop top. Nie miałam innego wyboru, w dłuższej bluzce byłoby mi za gorąco. Zdziwiłam samą siebie. Przecież każdy zobaczy mój brzuch... Przed wyjściem prysnęłam się perfumami i wskoczyłam w czarne vansy. Tak, wiem, często je noszę. Właściwie tylko je. Mam z dwadzieścia par hahaha.
Wyszłam przed dom i głęboko westchnęłam. Rozejrzałam się po okolicy w poszukiwaniu domu z numerem 8. Nie zajęło mi to dużo czasu, bo już po przejściu kilku kroków moją uwagę zwrócił duży dom. Kiedy usłyszałam grającą muzykę byłam już pewna, dokąd iść.
Podeszłam do drzwi, wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Długo nikt mi nie otwierał, więc nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Było znacznie więcej osób niż się spodziewałam. W powietrzu unosił się zapach alkoholu i papierosów. Mimo, że przyszłam prawie punktualnie większość osób była już pijana.
W salonie dostrzegłam Dominikę, która teraz paliła papierosa i popijała coś z plastikowego kubeczka. Przecisnęłam się między parą gejów, a dwoma plotkującymi dziewczynami i podeszłam do Dominiki.
-Ooo, Julka - uśmiechnęła się - siadaj - pokazała ręką na miejsce na podłodze obok siebie
-Cześć - powiedziałam i usiadłam - dużo mnie ominęło?
-Właściwie to jeszcze chyba nie przyszli wszyscy...DAWID! - wychyliła się i gestem przywołała chłopaka do siebie - zobacz kto przyszedł
Poruszyłam się niespokojnie i udałam, że sprawdzam coś w telefonie. Po jaką cholerę ona go tu zawołała? Rozumiem, że może to być jego impreza i tak dalej, ale to nie tak, że muszę spędzać z nim czas. Wcale nie chciałam tego robić. On był taki irytujący i zadufany w sobie.
-Moja księżniczka - wyraźnie był pijany. Uniosłam głowę do góry, żeby móc go zobaczyć. Miał na sobie czarne rurki, biały podkoszulek bez rękawów (dzięki czemu mogłam zobaczyć jego wytatuowane ręce) i szare (założę się, że kiedyś były białe) vansy.
-Możesz tak do mnie nie mówić, proszę? Już miał coś odpowiedzieć, ale na szczęście ktoś go zawołał. Byłam mu wdzięczna, nie wiem komu, ale naprawdę uratował mi życie.
Odwróciłam się do Dominiki i zapytałam:
-Czemu to zrobiłaś?
-Zrobiłam co? - zmarszczyła brwi
-Zawołałaś go tu. Nie przepadam za nim, mówiłam ci to.
-Daj spokój, znam go bardzo długo i wiem, że chciałby, żebyś była jego.
-Co to znaczy?
-No, myślę, że niedługo się przekonasz - przybliżyła się do mnie i wyszeptała do ucha - a nie każda dziewczyna ma tą okazję.
Wzdrygnęłam się. Cokolwiek to oznaczało, nie chciałam mieć z tym nic wspólnego. Nie odpowiedziałam już nic. Wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w stronę kuchni. Odkąd tu przyszłam nic nie piłam. Nawet nie mam na myśli alkoholu.
Zastałam tam dwie obściskujące się pary i jakiegoś chłopaka z papierosem pomiędzy palcami. W powietrzu unosił się zapach dymu pomieszany z zapachem pizzy (której w tej kuchni serio nie brakowało). Mimo, że byłam głodna, nie wzięłam ani kawałka. Przez ostatnie dni bardzo mało jadłam i nie zamierzałam wypaść z tego rytmu. Sięgnęłam po niebieski kubeczek i nalałam soku pomarańczowego. Czułam się dziwnie nalewając go, bo butelka była prawie pełna, co znaczyło, że tylko ja go piłam. Szesnastolatka, ha. Frajerka.
Kończyłam swój sok, kiedy poczułam na sobie czyjś wzrok.
-Soczek pomarańczowy?
Odstawiłam kubeczek i spojrzałam w tył. Dawid. Błagam, każdy tylko nie on.
Starałam się go ignorować i nie odpowiedziałam nic, ale chłopak nie dawał za wygraną.
-Dlaczego mi nie odpowiadasz?
-To, że jestem na twojej imprezie nie znaczy, że muszę z tobą rozmawiać - powiedziałam przechylając głowę
-Nie musisz, ale chcesz

Jaka pewność siebie. Wcale nie chcę.

Prawda?

-Nie sądzę.
Nie odpowiedział już nic. Podszedł do mnie bliżej, a moje serce zaczęło bić szybciej. Muszę przyznać, że był zadufanym w sobie dupkiem, ale było w nim coś, co sprawiało, że mnie pociągał.
Przyparł mnie do blatu. Teraz nasze klatki piersiowe się stykały. Dawid patrzył mi prosto w oczy, jednak kiedy ja tego spróbowałam od razu się czerwieniłam. Przygryzłam wargę i opuściłam wzrok.
-Jesteś pewna? - powiedział ledwo słyszalnym tonem - otwórz usta.
-CO? - moje oczy się rozszerzyły.
-Po prostu kurwa zrób to.
Posłuchałam, a Dawid umieścił papierosa w swoich ustach. Złapał mnie za tył głowy, zbliżył swoją twarz do mojej i wpuścił dym do moich ust. Na szczęście nie jestem taka zacofana i wiedziałam na czym to "przekazywanie dymu polega". Wypuściłam dym i wow, to było naprawdę dobre.
Dawid uśmiechnął się szeroko, po czym objął mnie w talii. Nie miałam nic przeciwko, bo, cholera, ten dupek tak na mnie działał.

Co ja robię do kurwy, jestem głupia.

Ręce Dawida powędrowały pod moją krótką koszulkę. Wyrwałam się z jego objęć. Spojrzał się na mnie i wykrzywił.
-Dlaczego...?
-Nie znamy się zbyt dobrze, nawet nie przyjaźnimy, nie możemy robić - przerwałam i zaczęłam idiotycznie gestykulować - takich rzeczy.
-Takich rzeczy? - zaśmiał się - a co my TAKIEGO robimy? Przytulamy się i tyle. Każdy tu tak robi jakbyś nie zauważyła, przelotne znajomości.
Spojrzałam na niego chłodnym wzrokiem i wyszłam z kuchni. Jedyne czego chciałam, to wrócić do domu, do swojego łóżka. Jednak nie zrobiłam tego, żeby nie wyjść na idiotkę, która opuszcza imprezę po 2 godzinach. Wbiegłam po schodach i znalazłam balkon. Głęboko odetchnęłam. Zimne powietrze uderzyło w moją twarz. Na myśl o tym co się przed chwilą wydarzyło robiła mi się gęsia skórka. W objęciach Dawida czułam się naprawdę dobrze, wcale nie miałam ochoty się wyrywać. Ale przecież my się nawet nie przyjaźnimy, To, że kilka razy wyszliśmy całą paczką na plażę, czy skatepark nie znaczy, że mamy się obściskiwać. Jednak mimo wszystko, słowa "przelotne znajomości" mnie uraziły.

Cóż, nie planuję z nim przyszłości.. hahaha.
Chyba.

Oparłam się o ścianę i zakręcałam kosmyki włosów wokół palca. Nagle w drzwiach balkonowych pojawił się Dawid. Przewróciłam oczami na jego widok.
-Przepraszam - powiedział - po prostu myślałem, że jesteś inna.
-Jaka? - podeszłam bliżej niego
-Większość dziewczyn po prostu pcha mi się do łóżka - rozszerzyłam oczy - zrobią wszystko, żebym się nimi zainteresował, poważnie - zaśmiał się - lubią mnie i myślałem, że ty też..
-Nie, ja nie.. To znaczy, to nie tak, że cię nie lubię czy coś. Prawda, bywasz irytujący i zbyt pewny siebie, ale jesteś naprawdę spoko gość - szturchnęłam go w ramię.
- Dzięki? - wyciągnął papierosa z opakowania - chcesz?
-Jasne.
Oboje paliliśmy papierosy (wow, już nie jestem świętoszką?), unosił się nad nami dym. Z dołu było słychać muzykę, a kilka osób kręciło się po podjeździe.
-Widocznie teraz role się zamieniły - Dawid przerwał ciszę
-W jakim sensie?
Odwrócił się w moją stronę, spojrzał mi w oczy i wypuścił dym z ust.
-Ja po prostu chcę, żebyś była moja.




Przepraszam, ze rozdział jest taki krotki, ale chciałam go dodać jak najszybciej, żeby było co czytać. A co chwile coś mi wypadało, to wyjazd za granice, zaraz potem wyjazd do cioci, albo po prostu brak czasu... Trzeci będzie już dłuższy i będzie sie więcej działo.

komentujesz = motywujesz pamietaj o tym kochanie :)

_________________________________________________________

Musiałam dodać jeszcze raz, bo poprzedni post miał wadę i uniemożliwiało mi to zrobienie wyglądu na bloga, ale już jest na szczęście okej :)

czwartek, 20 sierpnia 2015

1. Uważaj jak chodzisz, idiotko.

Julia's POV:
Razem z mamą stałyśmy przed wejściem na lotnisko, obładowane walizkami i torbami. Ciepły wiatr targał moje ciemne, delikatne kosmyki włosów. Pogoda jak na październik była zaskakująco sprzyjająca, więc miałam pewność, że nasz lot nie zostanie opóźniony. Pchnęłam szklane drzwi i przytrzymałam je, aby mama mogła wejść. Zanim pociągnęłam je za sobą spojrzałam ostatni raz na Nowy Jork. To było moje miasto przez całe sześć lat. Miałam tu przyjaciół, swój ukochany pokój i TATĘ. Moi rodzice rozstali się, dlatego postanowiłyśmy wrócić do Polski w celu rozpoczęcia nowego życia. Zanim wyjechaliśmy do USA mieszkaliśmy w Warszawie. W sumie podobało mi się tam. Miałam znajomych, rodzinę... Jednak wtedy tata dostał pracę za oceanem i musieliśmy emigrować. W Stanach przez pięć lat żyło nam się naprawdę dobrze. Do czasu, gdy mój tata nie zaczął oddawać się w całości swojej pracy zapominając o nas. Potem doszły do tego zdrady i kłamstwa. Przez cały rok tak ciągnęliśmy. Dlatego mama uznała, że powrót do Polski, aczkolwiek do innego miasta, będzie dla nas idealnym wyjściem z sytuacji. 
Zamknęłam drzwi i pociągnęłam dwie walizki za sobą. Podeszłam do tablicy z odlotami i przylotami. Nasz samolot startował o szóstej piętnaście, więc miałyśmy jeszcze ponad dwie godziny. 
-Chodźmy coś zjeść - zaproponowałam, bo burczało mi w brzuchu, rano nic nie jadłam.
Mama pokiwała głową, pociągnęła walizkę i ruszyłyśmy w stronę McDonalda. Zamówiłam sobie sałatkę i porcję nagetsów. Uważałam, że waga pięćdziesiąt osiem kilogramów przy moim wzroście to stanowczo za dużo, dlatego zjadłam tylko to.
Po godzinie spędzonej na jedzeniu udałyśmy się w stronę bramek, aby przebyć odprawę. Po kilku minutach znalazłyśmy się już w strefie bezcłowej. Poszłyśmy jeszcze do kilku sklepów, bo na lotniskach zawsze było taniej i można było kupić jakieś fajne ubrania w niskiej cenie. 


Lot trwał ok. dziesięciu godzin, jednak specjalnie tego nie odczułam, bo zasnęłam. Obudził mnie głos pilota wydobywający się z głośników. Poinformował nas, że za pół godziny będziemy na miejscu. Przeciągnęłam się i przetarłam oczy. Bałam się nowego życia bardziej niż czegokolwiek. Co jeśli się nie zaklimatyzuję, nikt mnie nie polubi i cały czas będę sama? Myśli kłębiły mi się w głowie.

Po wylądowaniu mama zadzwoniła po taksówkę, która odwiozła nas pod właściwy adres. Wysiadłyśmy przed sporym domem z ogródkiem.
- TO JEST NASZE? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Oczywiście, że tak. Co taka zdziwiona? - wyciągnęła klucze z torebki i ruszyła do drzwi.

Podreptałam za nią rozglądając się po okolicy. Przekroczyłam próg domu, a moje oczy szeroko się otworzyły. Dom był naprawdę wielki, a do tego umeblowany.
- Możesz wybrać sobie pokój - powiedziała mama wnosząc swoją walizkę - wiem, że zawsze chciałaś - uśmiechnęła się.

Wbiegłam po dwa schodki na górę i od razu wiedziałam, który pokój będzie mój. Wybrałam dosyć przestronny pokój z balkonem blisko łazienki. Było w nim duże łóżko, szafa, biurko i toaletka. Jak na razie wszystko czego potrzebowałam, a swoje bibeloty miałam w walizkach.
Szybko wniosłam torby na górę i się rozpakowałam. Wrażenia po pierwszych trzech godzinach spędzonych w tym mieście były świetne. A to dlatego, że siedziałam tylko i wyłącznie w domu, ha ha.
Zeszłam na dół, żeby pomóc mamie, jednak ona najwidoczniej nie potrzebowała mojej pomocy. Miałam już wrócić z powrotem do swojego pokoju, jednak mama mnie zatrzymała.
-Julka - zaczęła - gdzieś w pobliżu powinien być sklep. Idź i kup coś do jedzenia, bo nic nie mamy.
Kiwnęłam głową, a mama wręczyła mi stuzłotowy banknot. Zarzuciłam czarną bluzę i wsunęłam na stopy bordowe vansy.
Na zewnątrz było dosyć chłodno i ciemno, więc jedyne czego chciałam to jak najszybciej znaleźć ten sklep i wrócić do domu.
Szukałam go naprawdę długo, aż w końcu dotarłam do jakiegoś spożywczaka. Szybko zrobiłam zakupy. Z powodu, że chciało mi się bardzo pić, podeszłam do lodówki i wyciągnęłam Sprite'a. Na moje nieszczęście próbując się przecisnąć przez półki, szturchnęłam jakiegoś chłopaka. Miał szarą bluzę z kapturem i jeansowe spodnie.
- Uważaj jak chodzisz, idiotko - powiedział patrząc na mnie chłodnym wzrokiem.
Krzyczałam w środku, chciałam mu powiedzieć, że gdyby się tak nie rozpychał chodząc, to nie doszłoby do takiej sytuacji, ale darowałam sobie i jedyne co powiedziałam to szybkie przepraszam.
Zapłaciłam za zakupy i wrzuciłam wszystko do plecaka. Jak najszybciej chciałam znaleźć się w domu. Wiedziałam, że w tej Polsce będzie chujowo, po prostu wiedziałam.

Przez resztę wieczoru siedziałam przed telewizorem oglądając z mamą jakieś seriale.
-Mamo? - zapytałam - A co ze szkołą? Zapisałaś mnie gdzieś?
-Oczywiście, że tak. Ale pójdziesz tam dopiero od następnego tygodnia.
-Mam nadzieję, że to jakaś ogarnięta szkoła - mruknęłam.
-Julia - widocznie była zdenerwowana moim tonem - to najlepsza szkoła w całym Sopocie!
Nic już nie odpowiedziałam.

Weszłam do łazienki, zmyłam makijaż, wzięłam prysznic i wyszczotkowałam zęby. Ubrałam piżamę i wsunęłam się pod kołdrę. Trochę zabolały mnie słowa tego chłopaka w sklepie. Nie jestem idiotką. To znaczy on nie powinien tak uważać, bo nawet mnie nie zna. Przykryłam się mocniej kołdrą i zasnęłam.

____________________

Następnego dnia obudziłam się dosyć wcześnie. Na zewnątrz świeciło słońce, więc nie chciałam marnować dnia i od razu wyskoczyłam z łóżka. Ubrałam czarne rurki i szarą bluzę. Zbiegłam na dół po schodach. Mamy już nie było. Widocznie znalazła sobie jakąś pracę o porannych godzinach. Wyciągnęłam z szafki miskę, wsypałam płatki i wlałam zimne mleko. Szybko zjadłam, po czym wyszczotkowałam zęby.  Związałam włosy w kucyk i założyłam vansy. Chwyciłam w dłoń deskorolkę i wyszłam przed dom. Nie miałam kompletnie pojęcia dokąd mogę iść. Nasza ulica była dosyć spokojna, ale często pojawiały się tu jakieś dzieci, psy czy inne czynniki mogące przeszkadzać mi w jeździe. Wpisałam w internet w telefonie "skate park Sopot" i wyskoczyło mi kilka z nich. Wybrałam ten, do którego miałam najbliżej. Ale ze mnie leń.
Dojechałam na miejsce w około dziesięć minut. Nikogo tam nie było, co mnie ucieszyło, bo nie lubiłam jeździć w czyjejś obecności, a już w szczególności chłopców. 
Jeździłam już bardzo długo i nie zamierzałam wracać bo bardzo mi się tu spodobało. Nawet nie zauważyłam zmierzającej w moim kierunku dziewczyny.
-Hej! - przystanęła.
Lekko się wystraszyłam, obróciłam się.
-Um, cześć
-Nieźle jeździsz - uśmiechnęła się i podeszła bliżej.
- Dzięki? - wzięłam deskorolkę w dłoń i odetchnęłam.
Dziewczyna ubrana była w jeansy i czerwono-czarną koszulę w kratkę. Włosy sięgały jej do ramion. W ręce trzymała deskorolkę, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Nie widziałam cię tu wcześniej - przerwała ciszę między nami
-Um, tak, bo właściwie to ja nie jestem stąd, przeprowadziłam się tu z mamą dosłownie wczoraj. Mieszkałyśmy w USA al...
-Czekaj, czekaj, CO? Mieszkałaś w USA i przeprowadziłaś się do tej nory? Dziewczyno!
-Przez sytuację rodzinną... Nieważne. Czemu mówisz, że to nora? - zapytałam krzywiąc się
-Wiesz, Sopot w porównaniu do jakiegokolwiek amerykańskiego miasta zawsze będzie dziurą - zaśmiała się pokazując swoje białe zęby z aparatem ortodontycznym. - a w ogóle, jak masz na imię?
-Julia, a ty? - w tym momencie zapięłam bluzę, bo na dworze zrobiło się jakby chłodniej.
-Dominika - podała mi rękę - wiesz co, tak właściwie może miałabyś ochotę wpaść na imprezę? Co prawda, nie organizuję jej ja, tylko mój kolega, ale na pewno się polubicie. Będziesz miała szansę poznać znajomych, skoro jesteś tu nowa.
Na myśl o imprezie wzdrygnęłam się. Alkohol, narkotyki, głośna muzyka i porozstawiane po kątach obściskujące się pary. A w dodatku - jestem gruba. 
-Jasne - słowa same wypłynęły z moich ust.
-To świetnie. Przyjdź na Wiśniową 8, to taki duży dom, na pewno go znajdziesz. W piątek rzecz jasna, a i impreza zaczyna się o dwudziestej, ale możesz przyjść wcześniej.

WIŚNIOWA TO MOJA ULICA!

W tym momencie zaczęłam zastanawiać się czy ta laska to tak do każdej napotkanej osoby na ulicy podchodzi, czy jak? 
-Um, oczywiście. Wiesz - pokazałam palcem na chmury - chyba będzie padać.Naprawdę zbierało się na niezłą ulewę, więc wolałam dojść wcześniej do domu, niż wracać w strugach deszczu, a potem męczyć się z rozczesaniem włosów. 
-Właśnie, masz tu mój numer telefonu - wręczyła mi zgiętą karteczkę - dzwoń i pisz zawsze kiedy chcesz, wydajesz się być mega miłą osóbką, a szkoda, żebyś została sama w tym mieście - uśmiechnęła się - to do zoba! I odjechała.

Wróciłam szybko do domu. Ledwo otworzyłam drzwi, a zaczęło padać. Mamy nadal nie było. Chciałam zjeść coś na obiad, ale jedyne co zrobiłam, to wypicie szklanki soku pomarańczowego. 58 kg - czas się pożegnać.
Poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Byłam dosyć zmęczona, a nogi dosłownie mi odpadały. Chwyciłam telefon i postanowiłam napisać do Dominiki. Nie mogłam wytrzymać długo bez jakiegokolwiek kontaktu z kimś innym, poważnie. Napisałam do niej zwykłe co tam, jednak dziewczyna długo nie odpisywała. Czekając na odpowiedź musiałam usnąć. 
Sprawdziłam kolejny raz telefon, miałam trzy nieodebrane połączenia od Dominiki. Oddzwoniłam szybko.
-Halo? - usłyszałam 
-O hej Domi, dzwoniłaś.
-Tak dzwoniłam, nie widziałam SMSa, więc później postanowiłam zadzwonić, ale nie odbierałaś.
-Taaak, usnęłam czekając na odpowiedź - zaśmiałam się.
-Ej słuchaj, już się rozpogodziło, może miałabyś ochotę wyjść ze mną i moją paczką na dwór? 

JEJ paczką. Paczką...

-W sumie czemu by nie...- odpowiedziałam zaciskając zęby, przecież nie to chciałam powiedzieć.
- Okej, spotkajmy się za pół godziny w skateparku - rozłączyła się.

Uderzyłam głową w poduszkę. Z jednej strony chciałam zostać w domu, ale z drugiej...przecież nie mogę wiecznie siedzieć w domu. Zsunęłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Rozczesałam włosy, wyszczotkowałam zęby i psiknęłam się perfumami. tak na wszelki wypadek. Przed wyjściem stanęłam jeszcze na wagę.

56 kg.

2 kg w przeciągu tygodnia. Byłam z siebie dumna jak nigdy. Przerzuciłam przez ramię nerkę i wsunęłam vansy. Wzięłam jeszcze telefon z półki i włożyłam słuchawki do uszu. 
W oddali widziałam grupkę zakapturzonych nastolatków i unoszący się nad nimi dym. Udało mi się usłyszeć jakiś rap, czy co tam. Nie wiem, nie znam się, słucham tylko popu. 
Weszłam po schodkach prowadzących do skateparku i zbliżyłam się do grupki. Nigdzie nie mogłam wypatrzeć Dominiki. Zdawało mi się, że się czerwienię. Moje grube uda musiały się bardzo uwydatnić w czarnych spodniach, czułam na sobie wzrok chłopaków (bo to głównie z nich składała się ta cała paczka) i kilku dziwkarsko ubranych dziewczyn. 

Co ja tu robię do kurwy...

Ciszę przerwał znajomy mi głos.
-Juuuuulka - odetchnęłam gdy zobaczyłam Dominikę - no właśnie, e, to jest Julka, a tu po kolei od lewej: Sebastian, Zuzia, Szymon, Patryk, Karolina, Jacek, Piotrek, Sara i Dawid. 
Przebiegłam wzrokiem po każdym z nich. Ostatni zwrócił moją uwagę. To ten... Pamiętam go. To on nazwał mnie idiotką w sklepie.
- Cześć - wydusiłam i sztucznie się uśmiechnęłam
Usłyszałam zmieszane "siemka, elo, hej, cześć, hejka". 
- My się już trochę znamy heee? - powiedział Dawid i wypuścił dym z ust.

_____________________________________________

I już jeeest! Wiem, że nudne, ale to pierwszy rozdział, więc za bardzo nie ma co się dziać, ale obiecuję, że kolejny będzie już ciekawszy i akcja się rozkręci. Pamiętaj, że komentujesz = motywujesz :) 

piątek, 14 sierpnia 2015

Zwiastun!


Prolog

Ona... Zwykła dziewczyna, jest słodka, niewinna i zabawna. Ma pasje, uwielbia śpiewać i jeździć konno, ma wspaniałych przyjaciół, idealne życie.. Po sześciu latach spędzonych w USA wraca z mamą do Polski, aby rozpocząć nowe życie. Zamieszkują małą posiadłość na spokojnej ulicy w nadmorskiej miejscowości. Nowa okolica, nowa szkoła, nowi znajomi... Julia już po kilku dniach się 
zaklimatyzowuje i szybko staje się lubiana w towarzystwie. Wszystko wydaje się być w porządku... DO CZASU... Dziewczyną zaczyna interesować się Dawid Kwiatkowski...Niebezpieczny miastowy chuligan, pożądany przez większość dziewczyn z towarzystwa. Spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Jednak on wkrótce pokazuje jej jakie jest jego życie. Jazda na deskorolce, palenie, narkotyki, alkohol, imprezy i seks... Niestety żadne z nich nie zauważa, że zaczynają się w sobie zakochiwać...
Co się stanie, kiedy mama Julii dowie się o nowym życiu córki? Jak potoczy się los dwójki nastolatków? Czy miłość będzie silniejsza i przezwycięży wszystko? 
Dowiesz się czytając Good For You.

_________________________



PAMIĘTAJ: KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ 

Tutaj macie link do zwiastuna -> https://www.youtube.com/watch?v=r44nUWjMxqU 

czwartek, 13 sierpnia 2015

Wstęp

Na początku chcę zaznaczyć, że jest to fanfiction, które piszę sama, nie tłumaczę go. Opowiadanie nie jest odpowiednie dla osób poniżej 15 roku życia, ponieważ będzie zawierało materiał dla osób dorosłych (ale już od 15 możecie czytać haha) oraz wulgarny język.
No i jestem teraz w trakcie robienia zwiastunów, które wstawię na youtube, link podam w osobnym poście, kiedy filmik już się pojawi. Jak na razie zacznę pisać pierwszy rozdział, a w międzyczasie dokończę zwiastuny. Mam nadzieję, że to co tu napiszę spodoba się większości z Was :D
A i pamiętajcie, że komentujesz = motywujesz. Proszę was, jeśli przeczytacie jakikolwiek rozdział zostawcie po sobie komentarz, bo to naprawdę daje motywację do dalszego pisania.
Po napisaniu 10 rozdziałów będę starała się o pozwolenie na przeniesienie fanfiction na wattpada.  
POSTAĆ DAWIDA KWIATKOWSKIEGO PRZEDSTAWIONA W TYM OPOWIADANIU NIE MA ZWIĄZKU Z PRAWDZIWYM DAWIDEM. JEDYNE, CO ICH ŁĄCZY TO WYGLĄD ORAZ IMIĘ I NAZWISKO.


Theme by Hanchesteria